Dzieci

“Wczesny rozwój” dziecka – szybciej nie znaczy lepiej.

Czas czytania: 3 min
Opublikowano 18/07/2022
Mózg dziecka, którego rodzice bardzo się spieszą z wczesnym rozwojem

“Jeszcze nie siada!”, “Ma 14 miesięcy i nie chodzi!”, “W wieku 4 lat jeszcze nie czyta samodzielnie!” Jako rodzice robimy wiele, żeby zepsuć dzieciom dzieciństwo. To ogromny błąd.

Wydawać by się mogło, że kiedy ogromną popularność zyskało podejście pedagoga Jaspera Juula, który promował rodzicielstwo bliskości i podejście do dzieci określane jako porozumienie bez przemocy, rodzice na całym świecie zrozumieli, jak wielkie znaczenie dla rozwoju człowieka ma spokojne, radosne i długie dzieciństwo. Okazuje się jednak, że rodzice wciąż liczą, kalkulują i porównują swoje dzieci z innymi, mając nadzieję, że w jakiś magiczny sposób przyspieszą rozwój pociechy. Pytanie tylko: po co?

Dlaczego rodzice chcą, by ich dziecko rozwijało się szybciej?

Szwajcarski psycholog Jean Piaget, który wiele podróżował, podczas wyjazdów dając wykłady, na których mówił o rozwoju dzieci, opowiadał anegdotę. Kiedy mówił o tym, jak rozwija się umysł dziecka – a było to w Stanach Zjednoczonych – ktoś z publiczności zadał mu pytanie: Ale jak sprawić, by ten umysł rozwijał się szybciej?

Nauka szachów, chińskiego, udział w zajęciach mających poprawić zdolności poznawcze maluchów i inne aktywności określane mianem “wczesnego rozwoju” mieszczą się w koncepcji odbierania dzieci jako inwestycji biorących udział w konkursie. Takie podejście powoduje, że rujnujemy im dzieciństwo. A dzieciństwo, jak przenikliwie pisał Ryszard Kapuściński, to pora, która trwa w nas całe życie. Dosłownie. To, czego doświadczamy w dzieciństwie, czego i jak się uczymy, ma wpływ na całe nasze późniejsze życie. Okazuje się, że długie, niezakłócane marzeniami rodziców o jak najszybszym „zwrocie inwestycji” dzieciństwo jest kluczem do szczęśliwego życia i prawidłowego wzrostu.

Długie dzieciństwo to dobrze rozwinięty mózg.

Bardzo ciekawym podejściem w tym zakresie są przemyślenia Willema Frankehuisa i Daniela Nettlego, którzy pochylili się nad biologiczną koncepcją „historii życia“. Otóż historia życia zwierzęcia składa się z długości życia, z tego, jak bardzo zajmuje się swoimi młodymi oraz jak długo dojrzewają młode. Okazuje się, że „powolna“ historia życia wiąże się z dużym, mądrym mózgiem. Najmądrzejsze ssaki i ptaki – szympansy i kruki – mają naprawdę długie dzieciństwo, a ich rodzice zajmują się nimi bardzo troskliwie. Podobnie jest w przypadku ludzi – wśród ssaków mamy wyjątkowo długi okres dzieciństwa i dorastania. I najbardziej rozwinięty mózg.

Wydaje się to absolutnie oczywiste, ale przepis na szczęśliwe, zrównoważone i zdrowe życie to po prostu miłość i troska. Nie wychowywanie, a towarzyszenie. Nie uczenie, a prowadzenie. Danie dziecku czasu, po prostu. I nie przeszkadzanie w ... zabawie, która – choć nam, dorosłym, wydawać się może banalna i niepotrzebna – jest kluczowa w rozwoju dziecka. To wtedy obserwuje, uczy się, sprawdza granice swoje i innych, bada – wszystko, co jest dookoła – rozwija motorykę małą i dużą. Kiedy skacze, turla się, zjeżdża na zjeżdżalni, huśta się na huśtawce – uczy się. 

Dlaczego zwykła zabawa jest ważniejsza niż “wczesny rozwój”?

„Jaka jest pierwsza rzecz, którą robi dziecko, gdy się je zostawia w spokoju? Bawi się. A gdyby w tym dziecku nie przeszkadzać, już zawsze by się bawiło“ – pisał w książce „Zabawa“ Andre Stern, francuski propagator alternatywnej edukacji i – dla wielu – guru w kwestii wychowywania dzieci w spokojny, bliskościowy i entuzjastyczny sposób. I pyta: „Dlaczego więc ciągle przeszkadzamy bawiącemu się dziecku“?

No właśnie: dlaczego? Dzięki zabawie dzieci uczą się, poznają świat i czują się spełnione. Tak, spełnione – zabawa daje dzieciom poczucie głębokiego spełnienia. 

Na przestrzeni wieków dokonała się ogromna zmiana w podejściu do dzieciństwa. Najpierw panowała obojętność wobec tego etapu w życiu człowieka – setki lat temu umieralność dzieci była bardzo wysoka, stąd też może wynikać takie podejście. Następnie dzieci były postrzegane jako byt anonimowy – nie traktowano wówczas dzieci jako przyszłych dorosłych. Obecnie jednak dostrzegliśmy, że te małe, kruche istoty to mali ludzie. Największa zmiana dokonała się w XX wieku, zaś ostatnie kilkadziesiąt lat przyniosło wiele badań na temat dzieciństwa i znaczenia tego okresu w życiu człowieka.

Budowanie relacji w dzieciństwie jest ważniejsze od “wczesnego rozwoju”.

W końcu dostrzeżono – a dziś ten trend jest szczególnie wyraźny – że „dziecko jest jednym z podmiotów w dwupodmiotowej relacji dorosły – dziecko. A przez odpowiedni sposób wychowania, przyjmowany model socjalizacji od najmłodszych lat może uczyć bycia partnerem w relacji z drugim człowiekiem. To jest podstawą budowania relacji z innymi ludźmi na przestrzeni całego życia“ – pisała Karolina Apelt w pracy „Dziecko i dzieciństwo w oczach dorosłego“.

A na budowanie tej relacji potrzeba czasu. Dlatego – nie przeszkadzajmy dzieciom, nie popędzajmy ich. Po prostu bądźmy, towarzyszmy, kochajmy. To najlepszy przepis na udaną dorosłość

Bibliografia:

  1. Alison Gopnik, “What Children Lose When Their Brains Develop Too Fast”, The Wall Street Journal, 9 grudnia 2021r.
  2. Appelt, K. (2001). Dziecko i dzieciństwo w oczach dorosłego. W: D. Kornas-Biela (red.), Oblicza dzieciństwa (s. 285-307). Lublin: Wydawnictwo Towarzystwa Naukowego KUL.
    Wydawca nie prowadzi działalności leczniczej.