Przesilenie wiosenne i okres jesienno-zimowy to ciężki czas dla małych dzieci i ich rodziców ze względu na infekcje. Niektóre maluchy chorują praktycznie bez przerwy od listopada do kwietnia. Inne łapią infekcje co kilka tygodni. Tryb “tydzień w przedszkolu, 2 tygodnie w domu” jest zmorą pracujących rodziców. Czy możemy uniknąć takiego stanu rzeczy? O co szczególnie powinni zadbać rodzice często chorujących dzieci? O tym w wywiadzie dla nikaMag opowiedział pediatra dr n. med. Marek Pleskot, autor informacyjnej strony internetowej pediatraodpowiada.pl
Dr n med. Marek Pleskot: Dzieci w tym wieku rzeczywiście chorują często, ponieważ ich układ odpornościowy jest jeszcze niedojrzały. Kiedy pójdą do szkoły, będą bardziej odporne na przeziębienia. Jednak zanim to nastąpi, maluchy będą łapać infekcje. Można nawet powiedzieć, że łagodne choroby dróg oddechowych są obowiązkowe. Nie da się tego uniknąć. Co więcej, takie zakażenia stymulują układ immunologiczny i to znacznie lepiej, niż syntetyczne specyfiki “na odporność”. Takich epizodów może być ok. 10 w roku, jednak jeśli nie prowadzą do komplikacji i stan przeziębienia nie jest stały, to można uznać za wariant normy. Każde niepowikłane zakażenie dróg oddechowych przyniesie korzyść, podobnie jak zmęczenie sportowca podczas treningu.
W rzadkich sytuacjach zdarza się, że dzieci mają “supergeny”, dzięki którym nie chorują w przedszkolach i żłobkach. Czasem pomaga także starsze rodzeństwo w tym sensie, że młodszy brat czy siostra zaraża się od nich infekcjami jeszcze w okresie niemowlęctwa. I na moment przyjścia do przedszkola już mają ukształtowaną odporność na najczęściej występujące w tym wieku zakażenia. Ale są też dzieci, które mają określony fenotyp, czyli zbiór pewnych cech, np. budowa ciała, kolor skóry, oczu, włosów, który jest związany z częstszym chorowaniem, niż u rówieśników.
W ciągu ponad 30 lat pracy jako pediatra zaobserwowałem pewną prawidłowość. Infekcje nosa, zapalenia oskrzeli, spojówek i uszu częściej zdarzają się u dzieci, które mają długie rzęsy, suchą skórą, cienie pod oczami, zarumienione policzki, dużo woskowiny w uszach, zrogowaciałą lub grudkowatą skórę na ramionach lub udach. Nazwałem to fenotypem atopowym. Takie dzieci mają też większe prawdopodobieństwo wystąpienia alergii, nawet w wieku późniejszym. Nie zawsze mają atopowe zapalenie skóry, więc proszę nie mylić tych dwóch pojęć. Co prawda ich skóra rzeczywiście jest delikatna, sucha i narażona na stany zapalne. Co ciekawe, taka skóra też nietypowo reaguje na zadrapania – zaobserwujemy jej blednięcie zamiast zaczerwienienia. W ostatnich latach obserwuje coraz więcej takich dzieci. Nie potrzebujemy do tego żadnych badań. Każdy rodzic może spojrzeć na swoje dziecko i stwierdzić, czy pasuje do tego opisu. Jeśli tak – trzeba zachować szczególną czujność.
Fenotyp czyli zbiór naszych cech zewnętrznych jest kształtowany przez geny, ale nie tylko. Ogromną rolę ma środowisko. Nasz fenotyp jest kształtowany pod wpływem różnych bodźców, i to zarówno w okresie życia płodowego, jak i w późniejszym życiu. Nasze otoczenie zmienia nasze cechy zewnętrzne i osobowość. Dieta, klimat, warunki mieszkalne, żłobki, przedszkola i szkoły, towarzystwo – to wszystko ma wpływ na nasz fenotyp. Geny są podstawą, ale w różnych warunkach na ich bazie powstaną różne fenotypy. Tak samo osoby niespokrewnione o różnych genotypach mogą wyglądać podobnie i mieć podobne fenotypy. Czyli odpowiadając na pytanie – geny są ważne, ale niemniej ważne jest otoczenie i styl życia.
Fenotyp atopowy wskazuje, że dziecko jest w grupie większego ryzyka, a my powinniśmy zagrożenie zmniejszyć. Należy mieć świadomość, że takie dzieci chorują częściej od innych, gdy wysyłane są do żłobka, niż gdy rozpoczynają swoje intensywne kontakty z mikrobami w przedszkolu. Innymi słowy – im później wystawimy takie dziecko na masowy kontakt z zarazkami, tym lepiej. Jeśli już chodzi do żłobka i przedszkola, rodzice powinni zachować czujność. Jeśli widzimy jakiekolwiek pierwsze oznaki przeziębienia, nie warto posyłać dziecko tego dnia do przedszkola lub żłobka. Wróci jeszcze bardziej chore, a przy okazji zarazi też inne dzieci. To dotyczy także kataru. Nie warto go bagatelizować, małe dzieci przechodzą katar znacznie bardziej ciężko, niż dorośli. Jak wskazują badania, ok. 90% chorych z katarem infekcyjnym ma też objawy ze strony zatok. Katar to objaw stanu zapalnego, który może rozwinąć się na wiele sposobów. Jeśli dziecko w takim osłabionym stanie pójdzie do przedszkola, może złapać kolejną infekcję lub bakterię. A to droga do jeszcze dłuższego chorowania i komplikacji w postaci zapalenia zatok, uszu, oskrzeli. Nieleczony stan zapalny może prowadzić do uszkodzenia błony śluzowej nosa. To wszystko sprzyja rozwojowi przewlekłego stanu zapalnego. Osłabione dziecko zaczyna łatwiej łapać kolejne infekcje. Jeśli zaś w domu chorują rodzice lub inni domownicy, najlepiej jest próbować przestrzegać zasad izolacji (na ile się da) oraz higieny – kichanie w chusteczkę lub zgięcie łokcia, staranne mycie rąk, sztućców i naczyń, unikanie pocałunków. Przy kontakcie “twarzą w twarz” ryzyko zakażenia wynosi około 70%.
Chore dziecko powinno być leczone zgodnie z aktualną wiedzą medyczną. Stosowane leki powinny dawać więcej korzyści niż efektów ubocznych. Wiadomo, że niepotrzebnie stosowane sterydy w nebulizacjach zwiększają ryzyko zapalenia płuc. W przypadku wirusowych zakażeń dróg oddechowych antybiotyki też szkodzą. U dzieci z fenotypem atopowym po 3. roku życia znacznie częściej współistnieją alergiczne nieżyty nosa i/lub przerost migdałka gardłowego. W obu przypadkach występują przewlekłe blokady nosa, które zwiększają ryzyko nowych zakażeń i błędne koło infekcji toczy się szybciej.
Dla dobra dziecka każda choroba podstawowa i współistniejąca (jak np. alergie czy przerost migdałka) musi być właściwie leczona. Tylko wtedy dziecko będzie rzadziej chorować i szybciej wyrastać z nawracających zakażeń.
Jak wspomniałem, nawet częściowa izolacja jest wskazana. Zachorowaniu będzie sprzyjać dłuższy czas ekspozycji na zarazki. Tak więc posłanie zdrowego rodzeństwa do zdrowych koleżanek i kolegów jest bezpieczniejszym rozwiązaniem. Oczywiście będą musiały pozostać w domu, jeśli pojawią się pierwsze objawy choroby.
Napisała: Hanna Borowska
Redaktorka, dziennikarka, science writerka, certyfikowana konsultantka ds. żywienia. Macierzyństwo sprawiło, że zainteresowanie tematyką zdrowotną zmieniło kierunek jej ścieżki zawodowej. Odbyła kilkanaście szkoleń i kursów w kraju i za granicą z zakresu dietetyki, medycyny funkcjonalnej, aromaterapii. Pasjonuje ją niezbadana moc mikrobiomu człowieka. Ukończyła z wyróżnieniem Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Przez wiele lat związana z Euroradio.fm.
Gość: Dr n. med. Marek Pleskot
Kapsułka nikalab zachwyca nie tylko wyglądem, ale też swoim działaniem. Przy jej produkcji zastosowaliśmy 2 innowacyjne technologie - DRcaps® i DUOCAP®. DRcaps®...
Twoja opinia może zostać wykorzystana w naszej reklamie. Przeczytaj więcej w naszym Regulaminie. Także w opiniach dbamy o transparentność. Weryfikujemy czy pochodzą od regularnych klientów (nie osób z nami współpracujących) oraz czy są zgodne z przepisami prawa mającymi na celu ochronę konsumentów.