Rozmowy

17 pytań do... Anny Streżyńskiej, CEO MC2 Innovations

Czas czytania: 4 min
Opublikowano 15/09/2022
Anna Streżyńska, CEO MC2 Innovations opowiada, jaką radę dałaby sobie, gdyby znowu miała 20 lat.

W rozmowie z nikalab Anna Streżyńska opowiada, dlaczego nie zna pojęcia "work life balance", jak spacer może być medytacją i tłumaczy, dlaczego pieniądze są dla niej ważne.

Work life balance to dla mnie… pojęcie, którego nie znam. Nigdy nie miałam w życiu takiej równowagi, bo za bardzo lubię swoją pracę, która przenika całe moje życie i je napędza.

Moje 3 najważniejsze, codzienne nawyki dbania o zdrowie to… 

  • Długie spacery. Moje biuro jest położone od domu o 4,5 kilometra, więc jeżeli uda mi się tam i z powrotem przejść pieszo, to jestem bardzo zadowolona. Jest to ruch, który pozwala mi zachować zdrowie fizyczne i mentalne. Taki poranny spacer przygotowuje mnie na wyzwania całego dnia, a podczas powrotu robię sobie podsumowanie i czyszczę umysł ze zbędnych wrażeń.
  • Zdrowa dieta. Od lat jestem jaroszem i bardzo dobrze się z tym czuję. Mój organizm jest dzięki temu swobodny, wolny i czysty. Wiem, że wymaga to sporej uwagi, jeśli chodzi o dostarczanie wszelkich niezbędnych składników mineralnych, bo dieta jarska wymaga suplementacji, aby równowaga była zachowana.
  • Przebywanie z moimi zwierzętami. Stworzenia, które potrzebują naszej opieki, a jednocześnie zwracają ją w postaci bezwarunkowej miłości to coś niesamowitego dla duszy.

Sport, który regularnie uprawiam to… chodzenie.

Na spacery poświęcam w tygodniu… około 7 godzin.

Moja motywacja do spacerów to… dobry nastrój. To aktywność, którą lubię od dziecka, kiedy to chodziłam na długie, piesze wycieczki z moim tatą i dziadkami. Kiedyś były to regularne formy aktywności zorganizowanej, ponieważ istniały różne kluby takiej jak Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, którego byłam członkiem. Regularnie chodziliśmy na wielokilometrowe wycieczki połączone z różnymi atrakcjami. Wakacje to był czas nieskrępowanej aktywności fizycznej w różnych wersjach i takie nawyki od dzieciństwa pozostają w człowieku na długo.

Medytuję, bo… lubię ten stan, w którym pozwalam sobie na przepływanie różnych wrażeń przez moje ciało, ale nie wiem czy to medytacja. Myślę, że każdy z nas w jakiś sposób medytuje, nawet jeśli nie jest to zgodne z ogólnymi zasadami. Uważam, że każdy moment refleksji, całkowitego odpuszczenia i pozwolenia sobie na bycie tu i teraz, jest formą medytacji. Często, gdy spaceruję, to wpadam w „stan medytacyjny” i cieszą mnie wtedy różne rzeczy, nawet te najmniejsze, które widzę po drodze. To jest taki moment otwartego umysłu, który nie jest objęty przymusem żadnego przetwarzania zadań.

Moja dieta bazuje na… roślinach, strączkach, kaszach i żywności nieprzetworzonej. Jestem wegetarianką, więc cały czas spożywam nabiał, który uwielbiam. Jestem absolutną maniaczką serów i pochłaniam je w gigantycznych ilościach. 

Kończę dzień na… obejściu całego mieszkania i obejrzeniu stanu kwiatów, bo jestem kolekcjonerem i zapalonym ogrodnikiem na doniczkach. „Kwietne towarzystwo” jest mocno zróżnicowane – zaczynając od kwiatów kwitnących w sezonie, przez fascynację kaktusami, aż po 19 doniczek z kwiatami o nazwie Hoja. W Polsce znamy chyba tylko jeden gatunek, a są ich tysiące. Ten kwiat jest trudny w uprawie i to on powoduje, że codziennie sprawdzam ich kondycję. Czynności związane z roślinami to pełen relaks, bo jestem skupiona tylko i wyłącznie na nich.

Moja fascynacja roślinami doniczkowymi… rozpoczęła się wtedy, gdy rozpoczęła się wojna. Przez to, że śmierć i zniszczenia były tak blisko, to mój umysł potrzebował robienia czegoś dla życia i przyszłości. Najczęściej zaczynam od małej sadzonki, aby móc obserwować jak rośnie. To buduje we mnie ulgę i pewność, że w przyszłości coś jeszcze nas czeka. Dawno temu przeczytałam  wiersz, w którym XIX-wieczny poeta napisał “Sadźmy, przyjacielu, róże! Długo jeszcze, długo światu Szumieć będą śnieżne burze: Sadźmy je przyszłemu latu!”. Niezależnie od tego, co dzieje się wokół nas, warto robić coś dla naszej przyszłości, dla naszych dzieci i dla lepszego świata.

Na sen poświęcam… około 4 godzin.

Rzeczy, które robię tylko dla siebie to… czytam, słucham muzyki i spotykam się z ludźmi. Czytam bardzo dużo i wszystko, co wpadnie mi w ręce. Moja biblioteka ma ponad 5 tysięcy tomów i stale się powiększa, ponieważ obok mojej pracy mam księgarnię taniej książki, w której często są duże promocje. Zawodowo czytam też bardzo dużo materiałów, które dotyczą mojej pracy, ale staram się trzymać bardzo blisko literatury i muzyki. Nie mam wysublimowanego gustu i wielkich ambicji muzycznych, ale lubię słuchać piosenek z dobrym tekstem z pogranicza muzyki autorskiej i poetyckiej. Żeby lepiej się czuć, spotykam się z ludźmi, poznaję nowe osoby i utrzymuję stare znajomości i przyjaźnie.

Moje małe grzeszki są… głównie związane ze słodyczami. Dyscyplina czasami puszcza i potrafię zjeść całą chałwę lub czekoladę. 

Szczęście to dla mnie… ludzie. Najwięcej satysfakcji czerpię ze spotkań towarzyskich, ale nie jest to związane z tym, że muszę mieć je non stop. Fascynuje mnie człowiek jako taki, jego wiele twarzy, jego wiele rzeczywistości, jego lęki, odwaga, wielkie decyzje i małostkowości. Odkrywanie takich ciekawych właściwości, zainteresowań i poglądów ludzi, także drogi do uruchomienia w nich zaangażowania, warunkuje mój dobrostan. 

Luksus to dla mnie… brak trosk finansowych. Jestem zodiakalnym bykiem, dla którego pieniądze są ważne. Byki lubią luksus, ale dla mnie jest to dobre jedzenie, dobre wino, czy możliwość pogadania z przyjaciółmi.

Moje małe codzienne kroki w dbaniu o planetę to… ograniczanie zakupów, segregacja śmieci i naprawianie rzeczy, a nie ich wymienianie. Wierzę, że jak każdy będzie robił to minimum, zmiana będzie postępowała, ale najważniejsze jest to, aby przez swoje działania naciskać na wielkie organizacje i firmy, żeby one też robiły swoje, bo skala ich szkód jest większa.

Rada, którą dałabym sobie gdybym znowu miała 20 lat to… zaangażuj się bardziej intensywnie w samorozwój. Wierzę, że to spowodowałoby, że moje życie byłoby dzisiaj dużo bardziej kolorowe i aktywne. Polska była wtedy w okresie przełomu i to był dobry moment, aby zadbać również o własne życie, nie tylko o sprawy publiczne. Wtedy większość osób w moim środowisku angażowała się społecznie i politycznie, co powodowało, że w niewielkim stopniu dbaliśmy o swoją przyszłość biznesowo-finansową. Ci moi rówieśnicy, którzy wtedy mocno w siebie zainwestowali, nauczyli się kilku języków, zrobili kilka fakultetów i są bezpieczni finansowo, dają mi do myślenia, że to nie egoizm i chłodna kalkulacja, tylko odpowiedzialność za siebie samych i swój profesjonalizm. Zarzucam sobie, że patrzyłam wówczas i niestety jeszcze długo potem kategoriami chwili bieżącej, bardzo niedojrzale.

Książka, którą ostatnio przeczytałam i polecam to... wielka powieść o ogromnych przemianach społecznych w Stanach w pierwszej i drugiej połowie XX wieku. To książka o wychodzeniu z rasizmu czy dojściu kobiet do głosu. W tym specyficznym świecie pełnym przemian dorasta grupa młodych przyjaciół, którzy muszą sobie z tym jakoś poradzić. Książka nosi tytuł “Na południe od Broad” i napisał ją Pat Conroy. Jest fascynująca i można się z nią identyfikować, bo wszyscy podlegamy podobnym wątpliwościom, problemom i presjom w momencie, w którym wkraczamy w dorosłość. Gruba i fajna lektura na wszystkie nadchodzące wieczory. Bardzo polecam.
Wydawca nie prowadzi działalności leczniczej.