Rozmowy

17 pytań do... Martiny Zawadzkiej-Gawrońskiej, coacha, autorki bloga lovelajf.pl

Czas czytania: 3 min
Opublikowano 11/08/2022
Martina Zawadzka-Gawrońska, coach, autorka bloga lovelajf.pl

W rozmowie z nikalab Martina Zawadzka-Gawrońska opowiada, czego nauczyła ją wyspa Bali, jak czuła się w roli kelnerki po pracy w korporacji jako manager i dlaczego stwierdziła, że jej miejsce w świecie to właśnie Polska.

Work life balance to dla mnie... brak wyrzutów sumienia w każdej sferze życia. A jeżeli wyrzuty sumienia się pojawią – jest to dla mnie lampka ostrzegająca, że coś trzeba zmienić.

Moje 3 najważniejsze, codzienne nawyki dbania o zdrowie to... bardzo ciekawe pytanie, bo o wykonywaniu nawyków człowiek zazwyczaj nie myśli, tylko po prostu je wykonuje. W moim przypadku pewnie jest ich więcej, ale te najważniejsze dla mnie to:

  • Piję bardzo dużo wody, zwykle około 2-3 litrów każdego dnia.
  • Nie piję kawy – zamieniam ją na zieloną herbatę. Zawsze w pracy nie mogłam się złapać z kimś na kawę, bo zawsze piłam coś innego.
  • Spacery. Teraz są to najczęściej spacery z wózkiem, a jeżeli nie z wózkiem, to staram się wyciągać na nie męża lub chodzę sama.

Sport, który regularnie uprawiam to... joga i nordic walking. Wykupiłam sobie kurs jogi i ćwiczę w domu, dzięki temu się rozwijam i sprawia mi to bardzo dużą frajdę. Co jakiś czas umawiam się na indywidualne zajęcia, aby sprawdzić czy w dobrym kierunku idzie moja praca. 

Na aktywność fizyczną poświęcam w tygodniu... około 4-5h.

Moja motywacja do sportu to... lustro :)

Medytuję bo… jest to ulga dla moich zmysłów. Nie wiem, czy to przychodzi z wiekiem, ale dorosłam do tego, że medytując, jestem w stanie zatrzymać się i wyłączyć w tym goniącym świecie chociaż na chwilę.

Moja dieta bazuje na... warzywach, owocach i ograniczaniu mięsa. Staram się, żeby w koszyku z zakupami to mięso się nie znajdowało. Szukam zamienników i testuję różne rzeczy.

Kończę dzień na... relaksacji przy dźwiękach mis kryształowych. Staram się poświęcić 20 minut na oczyszczenie umysłu i harmonizację organizmu.

Na sen poświęcam... chciałabym powiedzieć, że 8 godzin, ale moja córka często ma inne plany. 

Rzecz, którą robię tylko dla siebie to… chodzenie na masaże. Sprawia mi to wielką przyjemność, a przy okazji jest to połączone z relaksem, pracą nad ciałem i umysłem.

Moje małe grzeszki to... słodycze (głównie czekolada) i chipsy.

Szczęście to dla mnie... miłość, rodzina, spokój ducha i spełnienie.

Luksus to dla mnie... słowo, które zmieniło znaczenie, od kiedy w moim domu i sercu pojawił się mały człowiek. Teraz luksus to dla mnie zjedzenie obiadu w spokoju lub wypicie ciepłej zielonej herbaty.

Moje małe, codzienne kroki w dbaniu o planetę to... oszczędzanie prądu i energii, segregacja śmieci i edukowanie pod tym względem moich rodziców, korzystanie z wielorazowych toreb i kupowanie rzeczy w second handach.

Rada, którą dałabym sobie gdybym znowu miała 20 lat to… próbuj, testuj, szukaj tego, co sprawia Ci radość, i temu poświęć swój czas. Nie musisz być dobra we wszystkim.

Książka i podcast, które aktualnie polecam to…

  • Podcast Anatomii Jogi oraz Radio Czułość.
  • Książka  “Odkryj swoje wewnętrzne dziecko” autorstwa Stefanie Stahl. Każdy powinien mieć ją w swoim domu, żeby móc zajrzeć w głąb siebie.

Miejsce, które wywarło na mnie największe wrażenie w podróży to… trudno jest wybrać jedno, ale ze wszystkich miejsc, które odwiedziłam najbardziej została w moim sercu Indonezja, a konkretnie wyspa Bali. Mieszkałam tam z indonezyjską rodziną i miałam możliwość wejścia do wnętrza tej kultury. Obserwowania każdego dnia, jak Ketut patrzy na fazy księżyca, jakie święto jest z daną fazą związane, co trzeba zrobić i za co się pomodlić. Codziennie jedząc śniadanie, dostawałam takie informacje do muzyki typu mantra. Intensywnie napędzało to moją strefę duchową i motywowało do medytacji.

Później ruszyłam do Australii, gdzie zaczęłam pracę i życie pełną piersią w Sydney. Pracowałam jako kelnerka i czułam, że psychicznie wróciłam do czasów studenckich, pomimo że z Polski wyjechałam jako manager w korporacji. Nigdy wcześniej nie byłam kelnerką, a czułam się jak ryba w wodzie. Zawsze chciałam tego spróbować, ale umówmy się – nie byłam w tym dobra. Różne rzeczy w życiu dają nam satysfakcję i ta sytuacja dała mi dużo do myślenia w kwestii tego, gdzie idziemy po swojej drabinie marzeń i realizacji. Ta podróż spełniła moje marzenia i w każdym miejscu odkrywałam nowy kawałek siebie.

Moje miejsce na ziemi jest… w Polsce. Szczerze przyznam, że liczyłam na to, że podczas podróży znajdę miejsce, w którym będę chciała się zatrzymać i osiądę, gdzie się zakocham i ta historia po prostu zakończy się happy endem. Tak nie było. Im częściej poznawałam Polaków na emigracji, tym bardziej zarażali mnie tęsknotą do kraju. Na koniec podróży przyleciałam do Nowego Jorku i byłam nim zachwycona. Ten pęd był czymś, co znałam z Warszawy i wydawał się idealny dla mnie. Nagle okazało się, że z moim doświadczeniem i szkołą z Polski tam jestem tak naprawdę nikim i musiałabym zacząć od zera. Im bardziej odczuwałam, jaką drogę przeszłam w Polsce, tym bardziej utwierdzało mnie to w przekonaniu, że szczęściem jest życie w miejscu, w którym jesteś i czujesz się u siebie.

Miejsca, w których nie czułam się bezpiecznie podczas podróży… spanie na kanapie w pokoju Pakistańczyka na couchsurfing, burza na Filipinach lub wypadek w dżungli, na wyspie, gdzie nie ma żadnego lekarza tylko szaman i nie ma mi kto pomóc. Było wiele takich momentów, podczas których mogłam docenić, jak łatwe życie wiedziemy w Polsce. Wszystkie historie opisałam w książce, którą napisałam po powrocie. Ostatnio w jednej z recenzji przeczytałam, że ta książka bawi i daje do myślenia nad własnym życiem. Właśnie taka chciałam, żeby była. Aby nie opisywała tylko mojej podróży, ale żeby każdy znalazł w niej kawałek siebie i własnych doświadczeń. Książka nosi tytuł: “Dziewięć marzeń. Jak odnalazłam siebie w podróży dookoła świata”.
Wydawca nie prowadzi działalności leczniczej.