Rozmowy

Jak być świadomą i zdrową kobietą? Rozmowa Justyny Szyc-Nagłowskiej i lek. med. Niny Nicheskiej

Czas czytania: 35 min
Opublikowano 17/03/2023
Jak być świadomą i zdrową kobietą? Rozmowa Justyny Szyc-Nagłowskiej i lek. med. Niny Nicheskiej

Budowanie świadomości ciała i zdrowia to proces, przez który nie da się przejść błyskawicznie. Potrzebujemy codziennych, małych kroczków, by w rezultacie uzyskać pełnię zdrowia i dobre samopoczucie. Planowanie poszczególnych etapów na drodze do balansu to podstawowa forma profilaktyki, która różni się u każdego z nas w zależności od indywidualnych potrzeb.

W rozmowie Justyny Szyc-Nagłowskiej z lekarzem Niną Nicheską rozwiane zostają mity dotyczące wprowadzania natychmiastowych, przytłaczających zmian, nadmiernych wymagań stawianych samej sobie oraz suplementacji „na własną rękę”. Video z rozmowy dostępne pod tym linkiem. 

Justyna Nagłowska-Szyc: Może zaczniemy od początku. Nino, jesteś współzałożycielką marki nikalab i jesteś też lekarzem, a może przede wszystkim lekarzem?  

lek.med. Nina Nicheska: Jestem i założycielką, i lekarzem. Myślę, że połączyłam swoje doświadczenia i pasje i tak powstało nikalab. 

J.N.: Wszyscy Cię na pewno o to pytają na początku i ja również o to zapytam: skąd pomysł? Dlaczego powstało nikalab? 

N.N.: Raczej wyszło to spontanicznie. Nigdy nie przypuszczałam, że będę pracować nad suplementami. Spontanicznie, ponieważ wyniknęło to z potrzeby prywatnej, ale też potrzeby zawodowej – jako lekarz poszukiwałam produktu, który mogłabym rekomendować zarówno pacjentom, jak i rodzinie, najbliższym. Wiem, że to dziwne, że przy całym tym przepełnionym rynku suplementów postanowiłyśmy wejść z nowym suplementem, ale ten rynek sam nam zweryfikował potrzebę na nowy produkt, który ma szansę ten rynek zmienić. Cała filozofia nikalab powstała w odpowiedzi na szkodliwy rynek suplementów diety. Jako lekarz jestem sceptyczna wobec brania garści suplementów bez potrzeby. W nikalab dużo edukujemy, nie jesteśmy tylko firmą z suplementami, ale dotykamy wszystkich tych filarów niezbędnych do bycia zdrową i świadomą kobietą. Ten suplement jest tylko jednym puzzlem w całej układance, którą musimy jakoś poukładać. Każdy na swój sposób. 

J.N.: To też mnie urzekło w Was i przekonało do długofalowej współpracy, za którą jestem sobie i Wam wdzięczna, moje ciałko również, moja morfologia i samopoczucie tak samo, bo są efekty. To, że Wy mówicie jasno, że to jest tylko jedna cząstka tego dbania, coś, co możemy sobie dać. Ale samą suplementacją, kiedy nie prowadzimy zdrowego trybu życia, kiedy się nie ruszamy i nie dbamy o kilka innych aspektów, to i tak się nic nie zdziała, nie ma cudów. 

N.N.: Suplementacja nie wyśpi się za Ciebie. Nie ma cudów, nie ma magicznej kapsułki. Faktycznie, rynek marketingowo poszedł w kierunku spojrzenia na organizm człowieka „rozkładając go” na części. A to tak nie wygląda, organizm jest systemem naczyń połączonych, nie możemy odrywać głowy od jelit, nie możemy odrywać nosa od ręki – to jest wszystko jedno z drugim połączone. Wiem, że my kobiety zawsze jesteśmy nastawione na wygląd, ale wiele mamy przykładów, kiedy problemy z cerą, paznokciami czy włosami nie są problemem związanym z niewłaściwą pielęgnacją, problem tkwi gdzieś wewnątrz. Zatem dbanie od wewnątrz, ogarnięcie się z właściwą dietą, a potem uzupełnienie tych niedoborów jest bardzo ważne. Celowo mamy w nikalab dosyć małe portfolio, dlatego że postawiliśmy na składniki, które badania naukowe określały jako te, których dobory pojawiają się u dużego procenta całej zdrowej populacji. 

J.N.: No właśnie, ja jeszcze do tego wrócę, ale chciałabym poruszyć jeszcze jeden temat: powiedziałaś, że rynek suplementów jest nasycony, a wprowadzacie kolejny. Bardzo łatwo jest teraz wprowadzić suplement na rynek, prawda? Jak mało wymagań jest, mało poprzeczek do przeskoczenia, żeby to zrobić. To jest bardzo ważne, żeby ludzie sprawdzali, bo to, że coś ma ładne, zaprojektowane opakowanie i jest na nim coś napisane, to nie jest do końca tak, że zawsze w środku znajdziemy to, czego potrzebujemy. 

N.N.: Wiadomo, że najpierw ciągnie nas wygląd. Mamy taką ludzką tendencję, że najpierw wizualnie musi nam się coś spodobać, ale zaczęto tego nadużywać. Masz niestety rację, że rynek suplementów nie jest aż tak regulowany i my też organoleptycznie nie jesteśmy w stanie określić czy dany suplement jest dobry, czy nie, wizualnie nic nam nie powie. Zawsze podkreślam tę transparentność, a w nikalab czasem dostajemy feedback, że podajemy tych informacji aż za dużo! Podajemy, bo od początku chcieliśmy działać otwarcie i opowiadać o tym, jak to robimy. Rynek jest tak nauczony i w Polsce nie spotkałam się z firmą, która podaje na swojej stronie czy opakowaniu z produktem źródła pochodzenia składników. Jeśli się mylę, niech mnie ktoś poprawi, ale nie spotkałam się z tym w Polsce. W nikalab dokładnie opisujemy każdy składnik, nie tylko z jakiego kraju pochodzi, ale konkretnie – która firma jest dostawcą danego składnika. Bardzo ważna jest również kwestia, w jakim standardzie produkuje się suplement. Może dlatego, że jestem lekarzem i współpracowałam przez lata z firmą farmaceutyczną, miałam styczność z rygorystycznymi standardami produkcji leków, naciskałam na to i wraz z zespołem zdecydowaliśmy o produkcji naszych suplementów w standardzie GMP (Good Manufacturing Practice), który jest najbardziej rygorystycznym standardem farmaceutycznym, dotyczącym leków. Transparentnie opisujemy to na stronie, w jakim standardzie i jakie warunki musiał spełnić dany składnik. Robimy badania, których prawo nie wymaga. Wystarczy, że suplement zostanie zgłoszony do GIS (Główny Inspektorat Sanitarny) i przejdzie dwa badania: na mikrobiologię i na metale ciężkie. W nikalab rozszerzyliśmy ten pakiet badań do takiego, który normalnie dotyczy leków. Certyfikat jakości oraz spis badań również znajdują się na naszej stronie. Jasno o tym mówimy i cały ten zakres badań dotyczy każdej serii produktów. W zakładce produktowej warto spojrzeć na zbiór tychże testów i zapoznać się z wynikami, wskazane są tam pożądane wartości oraz wartości uzyskane przez nikalab. Nasze badania wykonujemy nie tylko w niezależnych laboratoriach, co jest bardzo ważne, bo hasło „niezależne laboratoria” jest marketingowo mocno nadużywane. W nikalab testujemy w zakładach produkcyjnych, mamy taką możliwość, gdyż są to te same zakłady, które produkują leki. A testujemy też w niezależnych laboratoriach, by uzyskać dwa poziomy sprawdzenia. Badamy stabilność produktu, zawartość składników zgodną z deklarowanym składem na etykiecie. Na stronie GISu codziennie pojawia się informacja o wycofaniu kolejnego suplementu ze sprzedaży, ze względu na zanieczyszczenie metalami lub innymi związkami. 

J.N.: Ale to trzeba samemu się dowiedzieć, tej wiedzy nie ma od tak dostępnej. Nikt się tym raczej nie chwali, tylko trzeba poszukać i dopiero się okazuje, że coś, co zażywasz uznane zostało za szkodliwe. Nina, to jest super, że przecież Wy tego nie musicie robić. To wynika z Twojego doświadczenia, z Twojej osoby, Twojego trybu życia, postrzegania świata, z Twojej osobowości i z tego, jakie masz potrzeby. To jest ogromna wartość, że wszystko to przekładasz na swoją pracę, jestem Ci za to bardzo wdzięczna. Od naszego pierwszego spotkania słucham Cię z otwartą buzią, bo Twoja wiedza jest ogromna i fajnie, że nie jest to wiedza tylko wypowiadana na głos, ale też zamknięta w tych słoiczkach. 

N.N.: Dokładnie. Trochę mnie już poznałaś i zapewne wiesz, że nawet prywatnie bardzo doceniam otwartość, transparentność i zaufanie. To są takie trzy cechy, które korelują u mnie i doceniam je u innych. Kiedy budowaliśmy nikalab te wszystkie cechy staraliśmy się przełożyć na firmę. Na początku było dziwnie – po co firma produkująca suplementy mówi o tego typu rzeczach? – ale myślę, że warto o nich wręcz krzyczeć, by zmieniać ten rynek. 

J.N.: No właśnie. Mam nadzieję, że przez to, że Wy to robicie, wpłynie to jakoś na innych producentów, a konsumenci zaczną też tego wymagać. To my musimy też tego chcieć, a jeśli nikt się nie upomina, to nie ma potrzeby komunikowania tego. 

N.N.: Chciałabym Cię zapytać, czy przy naszym pierwszym spotkaniu miałaś świadomość wagi tej informacji o pochodzeniu produktu? Że przykładowo, kwasy Omega-3 nie pochodzą od ryb…

J.N.: Chciałam Cię o to zapytać! A sama o tym mówisz! Powiedzmy o tym, bo to jest w ogóle super! To było coś takiego, że powiedziałam „wow!”. Jedno to kwasy Omega-3, ale też witamina D – pozyskuje się ją w zupełnie inny sposób. Myślę, że nasi słuchacze też nie mają pojęcia, w jaki sposób pozyskuje się kwasy Omega-3. 

N.N.: Mało się o tym mówi. Zawsze istniały takie skojarzenia, że kwasy Omega-3 pochodzą z ryb. Faktem jest, że pierwszym źródłem tego składnika są algi. Ryby mają w sobie złoża Omega-3 dlatego, że spożywają algi. To jest też ciekawy temat i mam świadomość jako lekarz, jako osoba pracująca niegdyś w firmie farmaceutycznej, dlaczego cały rynek zbudował się na rybach. I zanim jeszcze zaczęliśmy pracować nad produktem nikalab, rozumiałam o ile tańszy jest olej produkowany z ryb w stosunku do pozyskiwania Omega-3 z alg - to jest jeden powód. Drugim powodem są całe te kontrowersje wokół ryb. Ryby zanieczyszczone są metalami, pestycydami. Same hodowle ryb przyczyniają się do zwiększania poziomu zanieczyszczenia środowiska. To wszystko było dla nas powodem do stworzenia produktu wegańskiego – i to wcale nie ze względu na wegan. Sama nie jestem weganką, jestem osobą ograniczającą mięso, jem rzadko, ale jeśli źródło pochodzenia jest sprawdzone to jem. Składniki wegańskie, które wybraliśmy, przy dokładnym sprawdzeniu i researchu, są wyższej jakości. Cieszę się, że dużo zaczynasz mówić o kwasach Omega03, bo są one integralną częścią membrany komórkowej, są one bardzo ważne dla naszych hormonów, wspierają pracę mózgu, serca oraz płuc. Kwasy Omega-3 charakteryzują się wielością ról w naszym organizmie. Badania wykazują, że nawet 80% zdrowej populacji nie przyjmuje odpowiedniej dawki Omega-3. To, co zawsze podkreślam - zbalansowana dieta jest najważniejsza, ale nawet prawidłowe odżywianie nie zaspokoi naszego całkowitego zapotrzebowania na ten składnik. 

Nie wiem, czy znane są Ci takie informacje i jest to fakt, że co piąty badany olej, który stoi na sklepowych półkach i jest sprzedawany, jest zepsuty. To znaczy, że ma zepsute kwasy Omega-3. 

J.N.: Ale jak to? Skąd to wiadomo? 

N.N.: To jest oficjalna informacja, wynikająca z badań na suplementach posiadających w składzie olej z ryby. Co piąty jest już zepsuty, utlenia się. To nie jest do spożycia. 

J.N.: Ale on nam po prostu nie pomoże czy może nam wręcz zaszkodzić? 

N.N.: Nie pomoże, ale też każdy organizm funkcjonuje inaczej, więc może znaleźć się osoba, której zaszkodzi. Trzeba bardzo uważać. Kolejna rzecz to zwracanie uwagi na wskaźnik totox. Nie wiem, czy wiesz dokładnie, co to oznacza, ale jest to wskaźnik informujący, jak szybko składnik się utlenia. Uważam, że każdy kwas Omega-3 na rynku powinien zostać poddany badaniom na wskaźnik totox. Według Europejskiego Urzędu dotyczącego bezpieczeństwa żywności określa maksymalną wartość wskaźnika totox na 25. Im niżej, tym lepiej. W nikalab mamy najniższy wskaźnik dostępny na rynku – 3. 

J.N.: Brawo! 

N.N.: Dlatego mówię, ta jakość jest dla nas bardzo ważna i sam rozwój produktu trwał u nas dwa lata. Tutaj bezkompromisowo staraliśmy się dojść do perfekcji, sama wiesz, że mamy obsesję. I na opakowania, i na planetę, i na produkcję, na wszystkie standardy i badania. Ja sama stwierdziłam, że nie pozwolę sobie na udział w czymś, czego sama później nie mogłabym codziennie przyjmować i nie byłabym przekonana, że mogę z całego serca polecić tego najbliższej osobie. 

J.N.: To jest teraz taka niespotykana cecha, ale bardzo warto ją pielęgnować. Kolejny raz podkreślam, że strasznie to w Tobie lubię i cenię, że taka właśnie jesteś i przekładasz to na swoją pracę. Mówiłyśmy o Omega-3 z alg, ale chciałam poruszyć jeszcze temat witaminy D. Generalnie, witamina D jest teraz czymś, co wszyscy chcą suplementować. Mówi się, że niedobory witaminy D powodują obniżony nastrój, głównie to zaczynamy sprawdzać. Świadomość zdecydowanie rośnie, a witamina D jest też składnikiem Bazy na co dzień i tutaj Pani w komentarzu pytała, czy można się dowiedzieć, jaka jej dawka znajduje się w Waszym preparacie? 

N.N.: Powiem, jakie produkty mamy, a później opowiem o stężeniach. Mamy trzy produkty dla kobiet, ale to nie znaczy, że zatrzymamy się tylko na kobietach – ważna jest cała rodzina. Dla kobiet mamy trzy produkty dostosowane do etapu życia. Badania pokazały, które poszczególne składniki są potrzebne mniej lub bardziej w poszczególnych okresach życia kobiety. Mamy produkt „Baza na co dzień 18-49 lat”, „Baza na co dzień 50+ lat” oraz „Baza na co dzień dla kobiet w ciąży”. Odpowiadając na pytanie z komentarza, oficjalne rekomendowane dawki witaminy D wahają się w widełkach 800-2000 jednostek. W nikalab, w produkcie 18-49 lat mamy 1000 jednostek witaminy D, w produkcie 50+ mamy 1500 jednostek. Dlaczego mieści się w tych dawkach? Dlatego, że rynek zbudował świadomość potrzeby witaminy D, badania pokazują, że jest nam ona potrzebna, a 90% Polaków cierpi na niedobory tej witaminy. Prawie cała populacja Polski ma z tym problem. Rozumiemy, dlaczego tak się dzieje, chociażby polska pogoda czy świadomość ochrony skóry przed promieniami UV, coraz częściej używamy kremów z filtrem, bo wiemy, jak ryzykowne jest wystawianie się na słońce bez filtrów. Żeby dostarczyć organizmowi odpowiednie dawki witaminy D z pokarmem, musielibyśmy zjeść pół kilograma makreli dziennie. Ewentualnie, dwadzieścia jajek. Nie jest to możliwe, dlatego rekomendujemy przyjmowanie tego składnika przez cały rok. 1000 jednostek dziennie u ogólnej, zdrowej populacji powinno wystarczyć. 

My w nikalab niebawem będziemy mieli nowy produkt, który będzie uzupełnieniem tej Bazy na co dzień i będzie to właśnie sama witamina D. Raz na rok musimy robić badania, każdy organizm jest inny, nawet produkty mające 3000-4000 jednostek mogą nie sprostać oczekiwaniom niektórych organizmów. Witaminę D warto badać i pod kontrolą lekarza dopasowywać dawki do naszego indywidualnego zapotrzebowania. 

Nasza witamina D jest po prostu dobrej jakości. Pozyskana z alg, występuje w formie cholekalcyferolu, z pomocą naszej kapsułki trafiającej wprost do jelita cienkiego, powodując bardzo dobre wchłanianie witaminy D. 

J.N.: A badania morfologiczne należy robić jak często? Jak jest się zdrowym oczywiście. 

N.N.: Ja polecam raz na rok. Sama robię raz na pół roku w związku z tym, że mam jakieś tam obciążenia genetyczne, które wymagają, żebym robiła je częściej. W innym wypadku raz na rok powinno w zupełności wystarczyć, jeśli lekarz nie określi inaczej. Tu bym podkreśliła, że badania „profilaktyczne” nie są profilaktyką. Jeśli cały rok nic dla siebie nie robisz, to same coroczne badania mogą pokazać tylko gorsze wyniki. Gorsze, o wiele bardziej czasochłonne i droższe jest leczenie jakiegoś schorzenia niż zapobieganie mu. Wracając do naszego tematu zdrowej i świadomej kobiety, bardzo ważnym jest, by postrzegać nabywanie świadomości jako proces. Trzeba pracować nad nim codziennie i jest to proces długi, ktoś może powiedzieć, że to skomplikowane. A budowanie codziennej świadomości to przykładowo poranne picie wody po przebudzeniu, zrobienie czegoś dla siebie, są takie sytuacje, w których wyciszenie się i odcięcie od rodziny na 15 minut też pomaga. Spokój i posiedzenie z samą sobą nawet w kompletnej ciszy to również dbanie o siebie. Profilaktyka to dla mnie: dobrze zbilansowana dieta, dobry sen, pilnowanie, żeby sen trwał odpowiednią liczbę godzin. Ja nie śpię za dużo, całe życie z tym walczę, ale ja tym samym nie mam tak dużej potrzeby snu. Taka chyba genetyka, mój tata tak mało spał, prawie zawsze był pobudzony. Staram się spać, to nie jest tak, że odpuszczam. Zdaję sobie sprawę, że z wiekiem muszę i czuję, że potrzebuję wyrównać ten „kredyt”, który zaciągnęłam nie śpiąc w tygodniu. Potem zasypiam na 10 godzin i ta regeneracja organizmu jest konieczna. Zatem sen, ruch, różne sposoby, które sami musimy odnaleźć drogą eksperymentów. Czy to będzie sport, joga, pilates, prosty spacer czy chodzenie po schodach to jest ruch wspomagający organizm. My ludzie lubimy sobie wymyślać wymówki: nie mam czasu, zrobię później, zacznę jutro, w poniedziałek… To trzeba od dzisiaj. Małe zmiany, małe kroki, które budują tę świadomość. My boimy się zmiany, ale wprowadzanie małych kroczków, które nie są wielką inwestycją. Ćwiczenie w domu z YouTubem – każdy z nas może to zrobić, wydzielić te 15 minut z dnia na ruch. Planowanie posiłków – jeśli nie zaplanujesz i nie masz nic w domu, wiadomo, że sięgniesz po chipsy czy czekoladę. Ja staram się w ogóle nie kupować tego typu przekąsek do domu, bo wiem, że jeśli będą to kryzys nadejdzie i na pewno po to sięgnę. 

J.N.: Nie robisz sobie nigdy takich dni „odpuszczenia”? Cheat day’e tak zwane.

N.N.: Mam obsesję na punkcie jakości, ale nie jestem za przesadą w żadną stronę. W domu mamy czekoladę 90% kakao, a moja ośmioletnia córka uznaje to za normalne. Ta czekolada wręcz jest taka klejąca, jeśli ktoś nie jest przyzwyczajony, to będzie mu ją trudno zjeść. Kiedyś dałam jej do szkoły w śniadaniówce jedną kostkę tej czekolady i wróciła z pytaniami od kolegów i koleżanek „co ta Twoja mama daje?” 

J.N.: „Jakaś zepsuta czekolada…”

N.N.: Wszyscy się rzucili, że „czekolada!” a tu niestety ;) W domu mam takie zasady, ale to nie oznacza, że gdy idziemy do restauracji, czy na urodziny, to że ja zabraniam.  Uważam, że skrajności nie są dobre. Jeśli świadomie wybierasz, świadomie odrzucasz produkty przetworzone, mające dużo cukru, to jest inaczej. 

J.N.: Ja mam w ogóle problem z regularnym jedzeniem. Potrafię w pędzie codziennym długo nie czuć głodu, przetrzymać to od rana i zdać sobie sprawę, że wiele godzin nic nie jadłam. 

N.N.: I już agresja się pojawia. 

J.N.: To jest dla mnie totalnie do przepracowania, już sobie nawet zaczęłam zapisywać w kalendarzu o 15:00 „OBIAD”, żeby mieć to przed oczami, żeby wiedzieć i o tym nie zapominać. Organizm potrafi różne rzeczy, tak samo z piciem wody, może się nie domagać, a o 18:00 zaczyna Cię od tego boleć głowa. Myślisz sobie „o co chodzi?”, a potem się okazuje, że wypiłaś dwie szklanki wody przez cały dzień. 

N.N.: Tak, to też, ale wielu ludzi zaczęło już chodzić wszędzie z butelką, to też bardzo pomaga, bo wszędzie ją widzisz. Ciągle Ci ona przypomina, że trzeba się napić. 

J.N.: Też mam zawsze butelki na biurku, napełniam je filtrowaną wodą i rozstawiam je po domu w różnych miejscach. Mam wtedy większą możliwość napić się zawsze, gdy tego potrzebuję. Co jeszcze ważnego powinnyśmy powiedzieć? 

N.N.: Zarządzanie stresem! Nie wiem, jak sobie z nim radzisz, ale ja uważam, że stres w dzisiejszych czasach to nasz najgorszy wróg. Powoduje większość naszych chorób. Każdy musi znaleźć swój sposób, który pozwoli mu poradzić sobie z tym stresem. Nie ma osoby, która się nie stresuje. 

J.N.: Tak i tu też uciekamy w wymówki, że nie mamy czasu, by zrobić coś dla siebie. A to się tak na dłuższą metę nie pociągnie…

N.N.: Ja, kiedy pracowałam w dużej korporacji, też tworzyłam sobie wymówki: nie mam kiedy ćwiczyć, nie mam czasu na lunch; a ostatnie kilka lat wstawiam sobie w kalendarz ćwiczenia, śniadanie, obiad i kiedy widzę, że ten czas mam już zajęty, nie mam możliwości wstawienia w tę samą godzinę spotkania. To są takie poblokowane okna w kalendarzu i wtedy wiem, że ten czas dla siebie mam. 

J.N.: A jeśli Ci wpada jakieś bardzo ważne spotkanie, to rezygnujesz z tego posiłku, czy to jest święte i nienaruszalne? 

N.N.: Jest to święte. Bardzo, bardzo rzadko rezygnuje z zaplanowanego posiłku czy ruchu, musi to już być spotkanie, którego kompletnie nie da się przełożyć, ale 99% moich ustaleń pozostaje na miejscu. Jeśli zaczniemy kombinować, to kalendarz też nie zadziała. 

J.N.: Też muszę sobie wpisywać aktywność fizyczną, w ogóle zostałam trochę wywołana do tablicy, bo będę prowadziła panel na Kongresie Medycyny Integralnej i zaczęłam się już przygotowywać do tego panelu i poczułam, że to już ten czas, kiedy muszę ruszyć te swoje cztery litery, bo zaniedbałam ruch i od razu spada mi samopoczucie – to się wszystko tak łączy, wystarczy, że tę jedną niteczkę za bardzo poruszysz i od razu czuć efekty. 

N.N.: Nie tylko fizyczne efekty, psychiczne również i są one jeszcze gorsze w skutkach. 

J.N.: Tak, zmiany w psychice też i ja widzę, jaki to ma wpływ. Niesamowicie trudne jest, jak już wpadniesz w ten dołek czy inne spadki nastroju i trudno się zmobilizować i wrócić. To jest ogromny wysiłek, by się odbić. 

N.N.: Ale widzisz, już masz w głowie tę świadomość, że któryś filar zaniedbałaś i musisz nad nim popracować. Trzeba już działać, nie tylko mówić, że od poniedziałku, po Kongresie, tylko po prostu od jutra. Wpisać w kalendarz i zaczynasz stawiać kroki. Nie musi być to rewolucja, że zmieniamy wszystko na raz, ale niech to będzie jedna rzecz, która nakreśli kierunek. 

J.N.: Teraz wróciłam do codziennej, porannej medytacji i to też już zaczynam wpisywać w kalendarz, już prawie dochodzę do wpisywania trzydziestu minut odpoczynku każdego dnia. I jak zaczynasz myśleć, jaki to jest krótki czas, te trzydzieści minut, a z drugiej strony, jak trudno świadomie zagospodarować pół godziny dla siebie. Ludzie to nawet potrafią nastawiać sobie stoper, żeby nie wstać po dziesięciu minutach.

N.N.: Miałam tak na początku. Kilkanaście lat temu, kiedy zaczynałam z medytacją; jak wiesz, ja jestem dynamiczna, cały czas powinno się coś dziać i było to trudne, żeby usadzić mnie na miejsce na trzydzieści minut. Nastawiałam czas medytacji na dwie minuty i co pięć sekund sprawdzałam, kiedy koniec. Chciałam wstać. 

J.N.: Już minęło? 

N.N.: Ten czas wydłużał się wraz z dalszą praktyką, po pół roku wytrzymywałam dziesięć minut i regularnie to przedłużałam. Teraz również codziennie medytuję i nawet jeśli nie mam czasu dla siebie, stosuję taką medytację, która mnie wycisza. I w końcu nadchodzi etap, gdzie mogę się wyciszyć i mieć choć chwilę dla siebie. Potem inaczej patrzysz na wszystko, na dziecko, na obowiązki. 

J.N.: Tak, nawet na siebie. Że jesteś okej, że zrobiłaś coś dla siebie i nie obwiniasz się albo udajesz, że tego w ogóle nie ma. 

N.N.: Kiedy nie jesteś dobra dla siebie, nie będziesz dobra dla swojego dziecka, dla męża i wszystko jest ze sobą powiązane, jeśli codziennie jesteś na coś wkurzona. 

J.N.: Wróćmy jeszcze do suplementów. Jak odróżnić suplement dobrej jakości od tego, z niepotrzebnymi dodatkami? Na co zwracać uwagę przy wyborze? Jakich składników unikać i jakie nie będą dla nas dobre? 

N.N.: Bardzo ważne jest, żeby niczego nie suplementować na własną rękę. Można sobie zaszkodzić, obciążyć wątrobę, wywołać nawet inny problem, którego nie było przed suplementacją. Dlatego w Bazie 18-49 zamknięte zostało tylko pięć składników, których badania wykazały duże niedobory wśród zdrowej populacji. Mamy aktywny kwas foliowy (IV generacja - quatrefolic), który często kojarzony jest z ciążą. 

J.N.: Ja też tak robiłam do tej pory, że przyjmowałam kwas foliowy tylko w okresie, kiedy starałam się o dziecko, od początku ciąży do któregoś miesiąca, a potem odstawienie i koniec. Kwas foliowy już niepotrzebny. 

N.N.: No widzisz, dokładnie tak. To jest taki składnik, który jest mega ważny. Jest powiązany z wieloma mechanizmami w organizmie, z odpornością, z mózgiem, z pamięcią, produkcją krwi, genetyką. Jego działanie łączy się również z działaniem witaminy B12. Tu jest bardzo ważna forma chemiczna. Na to trzeba zwracać uwagę, nawet kobiety w ciąży nie mają świadomości, że wybierają tę zwykłą, syntetyczną formę kwasu foliowego, a ważne, aby była to naturalna forma tego składnika – aktywny kwas foliowy. Badania dowodzą, że 40-60% zdrowej populacji cierpi na mutację genetyczną. I w tym przypadku nie trzeba robić drogich badań i sprawdzać, czy ta mutacja u nas występuje, tylko wystarczy wybrać aktywny kwas foliowy, który każdy z nas przyswaja. To bywa skomplikowane, ale należy po prostu czytać, nie łapać się na hasła marketingowe, sprawdzać formy, pochodzenie, ale też porozmawiać z osobami, które mają wiedzę na ten temat. Nie musimy wszystkiego wiedzieć, ja też nie jestem specjalistką od finansów i gdy mam potrzebę, zgłaszam się o poradę do specjalisty od finansów. Kwas foliowy jest ważny nie tylko dla kobiet, ale dla mężczyzn i dzieci też. Jest to składnik, który możemy pozyskać z jedzenia, znajduje się on w liściastych warzywach. Ale też, jakość jedzenia zmieniła się wraz z upływem lat. Są badania ukazujące spadek zawartości kwasu foliowego w brokułach i fasoli, który sięga nawet 1,5 raza w stosunku do warzyw sprzed czterdziestu lat. 

Kolejnymi składnikami po kwasie foliowym i kwasami Omega-3 są witamina D i cholina. Cholina to witamina z grupy B – B4, też bardzo ważny składnik, którego 90% ludzi nie dostarcza wraz z jedzeniem. 

J.N.: A na co wpływa cholina? 

N.N.: Cholina wpływa na wątrobę, na mózg, jest to składnik, który jest częścią każdej komórki i odgrywa kluczową rolę na każdym etapie życia. W połączeniu z B12 i kwasem foliowym wpływa na syntezę DNA, na zdrowie serca, metabolizm tłuszczów, obniża ryzyko zawału serca, udarów mózgu. Wspiera funkcje poznawcze oraz pamięć. To bardzo ważny składnik, o którym mało się mówi, a przy konsultacji z ginekologami dowiedziałam się, że starają się oni, by cholina trafiła na listę rekomendowanych składników do suplementacji w ciąży. Cholinę mamy również w produkcie dla kobiet w ciąży, jest tam niezbędny do prawidłowego rozwoju płodu. 

Witamina B12 często kojarzy się z weganami, a coraz częściej pojawiają się pacjenci z niedoborami B12 w związku ze spadkiem jakości mięsa oraz świadomym ograniczaniem go w diecie. WHO wydało rekomendację ograniczania czerwonego mięsa, z tego też względu coraz częściej pojawiają się niedobory. W przypadku niedoboru witaminy B12, pierwsze widoczne objawy mogą pojawić się od dwóch do pięciu lat, jest to długi okres. Osoba nie jest świadoma niedoboru, a czuje coraz większe zmęczenie, objawy, które są nie do końca specyficzne, a powinny być wyłapane przez dietetyka. Mimo, że badania na poziom witaminy B12 w organizmie nie zalicza się do listy podstawowych badań, ja bardzo rekomenduję wykonywanie tego badania. Należy rozszerzyć trochę ten zakres rekomendowanych badań, jestem zwolenniczką wykonywania takiego rozszerzonego pakietu badań, żeby mieć pełny obraz swojego zdrowia. Sprawdzić ferrytynę, żelazo, B12, lipidogram, homocysteinę, sprawdzić wątrobę, nerki, jak to wszystko wygląda. To jest ten punkt sprawdzenia efektów naszej codziennej profilaktyki, raz na rok. 

J.N.: Czy Wasze suplementy może zażywać każdy? To jest jakby profilaktyka, jak rozumiem. To są składniki, których my nie dostarczamy sobie nawet z dobrze zbalansowaną dietą, a nie mówiąc już o odżywiających się gorzej. Więc to jest dla każdego właściwie? 

N.N.: Dla całej zdrowej, ogólnej populacji. Wspierają nawet w walce z chorobami, ale tutaj uczulam – jeśli zmagamy się z jakąś chorobą to nawet przyjmowanie produktu nikalab trzeba skonsultować ze swoim lekarzem prowadzącym. Można też do nas napisać, chętnie pomożemy, rozwiejemy wszelkie wątpliwości. Mamy profil na Instagramie, odpowiadamy na wszystkie pytania. Wracając, nie ma tu składnika, który może zaszkodzić. Jedynie Baza 50+ posiada w sobie witaminę K2, a nie powinno się jej przyjmować przy stosowaniu leków przeciwzakrzepowych. Celowo, Baza 18-49 nie zawiera tej witaminy, bo jest to składnik, który powinno się dostawać wraz z dietą. Witamina K2 produkuje dobre bakterie w naszych jelitach, a z wiekiem ta ilość dobrych bakterii spada.

J.N.: Czy planujecie produkty dla dzieci i mężczyzn?

N.N.: To pytanie pojawia się często. Sama jestem niecierpliwa…

J.N.: No jak czekasz dwa lata na wprowadzenie produktu, to naprawdę dostajesz dużą lekcję pokory.

N.N.: To prawda. Nauczyłam się w życiu, że nie da się wszystkiego zbudować przez noc. Kiedy zaczynaliśmy z nikalab, naiwnie myślałam, że to pójdzie szybciej, a że nie chcieliśmy iść na łatwiznę, nie szliśmy na żadne kompromisy, musiałam nauczyć się, że nie da się tego zrobić szybko. Obsesyjnie wybieraliśmy wszystkie składniki, mamy europejskich dostawców, chcieliśmy wszystkie badania zrobić rzetelnie, jak przy lekach, a to wszystko niestety trwa. Mamy w planie produkty dla mężczyzn, pracujemy już nad tym od półtora roku. Trzymaj dalej kciuki, bo potrzebujemy! To też nie jest tak, że tylko ja decyduję. Pracujemy z interdyscyplinarnym, międzynarodowym zespołem. Mamy lekarzy z Macedonii, Niemiec, Polski i mam nadzieję, że będziemy ten zespół rozszerzać. Mamy lekarzy internistów, farmaceutów, dietetyków klinicznych, technologów żywności. Wszystko to, żeby działać jak najpraktyczniej. Długo to trwa, ale myślę, że jesteśmy już przy końcu. Powiem Ci, że są mężczyźni przyjmujący Bazę dla kobiet i ona im nie zaszkodzi. Wiadomo, że Baza dla mężczyzn będzie bardziej dopasowana do etapów życia mężczyzny, bo te wymagania troszeczkę się różnią. Temat dzieci jest trochę bardziej zaawansowany i też nie mogę się doczekać, bo walczę co dać córce. Dzieci to tez ponad dwa lata pracy, jesteśmy już w trakcie produkcji, będzie to nowość w najbliższych miesiącach. I to też będzie coś, czego jeszcze nie było na rynku. Oczekuj od nas innowacji! 

J.N.: To jest zawsze duży problem, co tym dzieciom dawać. Łatwiej jest słuchać swojego organizmu, skomunikować ze sobą, ja sama mam etapy, w których przykładowo: ograniczam mięso, teraz aktualnie w ogóle mnie od niego odrzuca, więc po prostu go nie jem. Ale też nie piję kawy i są takie miesiące w roku, gdy organizm daje znać, że nie chce tej kawy. Ona wtedy źle na mnie działa. Jestem teraz dużo bardziej senna, ale z jakiegoś powodu nie mogę się jej napić. Być może potrwa to dwa tygodnie, być może miesiąc, ale totalnie słucham swojego organizmu. Dziecko Ci tak nie powie. 

N.N.: Po pierwsze, nie powie, a po drugie, gdy przeanalizowaliśmy rynek i wyszło, że te suplementy dla dorosłych są złe, to w przypadku dzieci było jeszcze gorzej. Ja zawsze porównuję to do menu w restauracjach, dla mnie straszny paradoks, jak świadoma populacja w 2023 roku proponuje najgorszy rodzaj menu właśnie dzieciom. 

J.N.: Oni to tak tłumaczą, że to jest pewniak i dzieci to zjedzą. 

N.N.: Wiadomo, że jeśli dajesz dziecku codziennie frytki i nuggetsy, to dziecko jest do tego przyzwyczajone. Jak później dasz dziecku brokuł i awokado to nie będzie ich jadło. Gdy codziennie dostaje pół tabliczki czekolady, z wiadomą ilością cukru, to budujemy przyzwyczajenie. A później bardzo ciężko jest powiedzieć „stop”. To jest trochę wymówka, bo my sami uczymy dzieci nawyków i sposobu odżywiania. 

J.N.: Pani w komentarzu napisała: „nie jem mięsa ponad trzydzieści lat, a kawy nie piłam nigdy”. 

N.N.: Na mnie kawa też nie działa. Rzadko ją piję, w domu raczej w trakcie weekendu, bo jest to u nas tradycja, mój mąż przygotowuje ją co weekend i jest to nasz taki rytuał. Nie mam tak, że muszę ją wypić i coś mi ona daje, że jestem pobudzona albo nie. 

J.N.: Niektórzy nie wyobrażają sobie rozpoczęcia dnia bez kawy. 

N.N.: Dźwięk budzika i od razu kawa. Ale rozumiem Panią, również tak nie mam. Jak wiadomo, różne organizmy, różne potrzeby. 

J.N.: Chciałabym jeszcze zapytać, bo też mieliśmy taki komentarz: „czy po miesiącu przyjmowania nikalab widać efekty?” I tutaj pytanie, po jakim czasie już z reguły zgłaszają się do Was kobiety z informacją, że już coś czują? Ja dzisiaj rozmawiałam z jedną osobą, która przyjmuje nikalab od miesiąca i przyznaje, że już widzi efekty. Wcale nie mówiła tego, żeby mi się jakoś przypodobać, szczerze widzi, że bardziej się wysypia, wstaje z większą energią, widzi pierwsze efekty na skórze i przede wszystkim to, że jest w niej taka chęć, że wstaje i jest wypoczęta. Jakość snu jest potwornie ważna. Możesz spać całą noc i wstać kompletnie niewyspana i czuć się nawet gorzej niż przed zaśnięciem. 

N.N.: Nie określiłabym, że będzie to miesiąc. Każda z nas ma inny organizm. Niektóre kobiety odczuwają zmiany już po półtora tygodnia.

J.N.: To chyba zależy też od naszej kondycji, prawda?

N.N.: Tak, w jakiej jesteśmy kondycji, na jakie niedobory cierpimy. Niektórzy mają je większe, niektórzy mniejsze i różnie zajmuje nam niwelowanie tych niedoborów w organizmie. Mamy klientki, które potrzebowały więcej czasu na osiągnięcie równowagi. Dostajemy wiele feedbacku w związku z poprawą snu, poprawą stanu skóry – szczególnie u osób z mocno przesuszoną skórą. Ponadto, lepsza koncentracja, odporność. Nasz produkt buduje fundamentalne zdrowie, podchodzimy do ciała holistycznie, a nie wybiórczo. Co do efektów jeszcze, bardzo istotne jest to, że produkty nikalab zostały przebadane pod kątem natychmiastowego działania. Badania wykazały, że już pierwsza dawka działa na poziomie komórkowym od razu. Zatem, konsekwentna suplementacja jest w stanie zatrzymać nam te efekty na dłużej. Nie ma co się nastawiać na szybki efekt – nie istnieje magiczna kapsułka. Z tego względu niektórzy z nas czują zmiany od razu, a niektórzy muszą poczekać nawet sześć miesięcy. Można zewnętrznie nie odczuwać nic, ale na poziomie komórkowym to działa od pierwszego dnia. Nie nastawiajmy się na określanie, czy będzie to miesiąc czy więcej, każdy organizm jest inny i najważniejsze, że opieramy się na badaniach, które zapewniają o dojściu do równowagi w swoim indywidualnym czasie. 

J.N.: Oczywiście, nie samym stosowaniem suplementów, tylko holistycznym podejściem do swojego zdrowia dojdziemy do tej równowagi. Dużo się teraz o tym mówi, ale wciąż za mało. Wciąż nam się wydaje, że jakoś to będzie, ale jeśli już dzisiaj możemy zrobić rachunek sumienia, jak to u nas rzeczywiście wygląda, to warto to zrobić. Ja ostatnio bardzo dbam o picie wody, wiadomo, że nie da się zmienić wszystkie od razu! Wiem, że jestem teraz słabsza w ruchu, czuję dużą potrzebę zmiany. 

N.N.: Bo miałaś bardzo wymagający czas. Praca nad podcastami – dopiero teraz zaczyna Ci spadać kortyzol i adrenalina. 

J.N.: Powiem Ci, że wszystko to mi tak wywindowało, bo zaraz po tym miałam też przeprowadzkę i bardzo się nadwyrężyłam. Teraz powoli wracam i zaczynam od podstawowych rzeczy: nawadniam się, chodzę spać wcześnie, zaczęłam medytować, posłuchałam organizmu i jem to, co mi organizm podpowiada. Ostatnio mocno domaga się on warzyw i owoców. 

N.N.: Organizm jest niesamowity i trzeba go słuchać! To jest nasz główny problem, że słabo słuchamy. 

J.N.: Bo się nie komunikujemy ze sobą. Jeżeli medytujesz, to możesz coś usłyszeć, jak się na chwilę zatrzymasz. Jak sięgasz rano po bułę z kawą, czytając do tego maile to jest to niemożliwe. 

N.N.: To jest coś, na co mój mąż często zwraca mi uwagę – „nie masz szacunku do jedzenia”. A ja bardzo często jem i zajmuje się milionem innych rzeczy. Nie można tak robić, inaczej odbierasz jedzenie, gdy w ogóle na nie nie patrzysz i spożywasz je automatycznie. 

J.N.: Tak, żeby się zapchać i lecieć dalej… Mamy pytanie w kwestii picia wody: jaka jest najlepsza? Z plastrem cytryny, szczyptą soli, ciepła? Istnieje jakaś taka wskazówka? 

N.N.: Ja preferuję picie wody z cytryną rano, nie gorąca, ale ciepła. Niezbyt lubię rzeczy prosto z lodówki, więc wystarczy, aby była to woda w temperaturze pokojowej. 

J.N.: Ale ma to jakieś znaczenie, gdy pije się wodę w różnych temperaturach? No, bo ogólnie, najważniejsze jest to, żeby pić wodę. 

N.N.: Tak, najważniejsze jest to, żeby z rana po pierwsze sięgać po wodę. Odwodnienie postępuje nawet w trakcie nocy, te osiem godzin snu wymaga od nas wypicia wody tuż po przebudzeniu, żeby jelita zaczęły pracować. 

J.N.: Czyli przed śniadaniem szklanka wody?

N.N.: Tak. 

J.N.: Też ostatnio mam taką potrzebę, to jest niesamowite. To wszystko wynika z tego, że gdzieś tam się zatrzymałam. Cieszę się strasznie, bo to oznacza, że jestem na dobrej drodze. Nina, na Waszym profilu można wyśledzić wiele fajnych informacji, o emocjach, o relacjach, o zdrowym trybie życia. Chciałabym zaprosić wszystkie dziewczyny z mojego profilu do zaglądania do Was, bo naprawdę można się tam wielu ciekawych rzeczy dowiedzieć i nie jest to profil wykierowany tylko na suplementację, ale na to holistyczne dbanie o zdrowie. Wy macie taką misyjność, mam wrażenie. 

N.N.: Tak, doskonale to ujęłaś, my mamy misję. To dla nas bardzo ważne, by nie budować jedynie kolejnego suplementu i go sprzedawać, tylko edukować. Nie bez powodu stworzyłyśmy ten produkt najpierw dla siebie samych. Kiedy słucham Ciebie, ale też innych osób, z którymi mam styczność, czuję, że mogę dać z siebie jeszcze więcej, rozwijać się jeszcze bardziej w tym, co robię. Mam poczucie, że głośne mówienie o tym, spotkania, co sobotnie eventy, które organizujemy: jogowe, pilatesowe, ceremonie dźwięków – wszystko to jest czymś, co moim zdaniem motywuje kobiety do myślenia o sobie, o swoim szczęściu, zdrowiu i tej świadomości, że warto zacząć robić coś dla siebie. 

J.N.: Warto się tak zdrowo motywować. Powiedz mi, dlaczego Baza 18-49 ma tak dużą rozpiętość wiekową i dlaczego akurat w taki sposób zostało to pogrupowane? 

N.N.: Wiele badań pokazuje ten przełom. Wiadomo, że ten przełom nie wypada u każdego w tym samym momencie, zależy to od nas samych i oczywiście, spotykamy się z kobietami, u których menopauza rozpoczęła się w wieku 45 lat. Mają potrzebę i to nie jest tak, że kobieta poniżej 50. roku życia nie może stosować rozszerzonej Bazy. Są to ogólne przedziały, ustanowione na podstawie badań na ogólnej, zdrowej populacji. Mała jest różnica w przypadku obu tych Baz, w Bazie 50+ zawarliśmy wyższe dawki niektórych składników, ze względu na wyniki badań, które wykazały np. większe zapotrzebowanie na witaminę D u kobiet po 50. roku życia. Dodatkowo, mamy tam cztery składniki pominięte w Bazie 18-49, a są nimi: witamina A, witamina E, które są utleniaczami, szczególnie ważnymi po 50. roku życia. Ponadto, koenzym Q10, który spada wraz z wiekiem oraz witamina K2. Pozostałe składniki Bazy 50+ to te same, znajdujące się w Bazie 18-49 lat. Kiedy rozpoczyna się większa potrzeba na efekt przeciwstarzeniowy, przeciwzapalny, wychodzimy do klientki z Bazą 50+. Jeśli dana osoba zmaga się ze schorzeniem, na które pomóc może ta pełniejsza Baza, wówczas nawet 35-cio letnia kobieta może zacząć stosować Bazę 50+. 

J.N.: Mam też jeszcze pytania nadsyłane na Instagramie: co suplementować przy Hashimoto? Co lekarz, to inna opinia. 

N.N.: Tu chodzi o tarczycę. Nasza Baza wspiera tarczycę, chociażby witamina D jest bardzo pomocna. Są badania pokazujące, że niedobór witaminy D może nasilać chorobę Hashimoto. Według badań, najlepsza ilość witaminy D3 we krwi to około 50 nanogramów na mililitr, co oznacza, że taki poziom tego składnika może obniżyć ryzyko zachorowalności na niedoczynność tarczycy nawet do 30%. Oczywiście, najpierw powinniśmy skonsultować swój stan z endokrynologiem, a później dopiero się suplementować, ale w naszej Bazie ilość poszczególnych składników jest na tyle bezpieczna. Badania podkreślają, że kwasy Omega-3 również mogą mieć swój wpływ na stan hormonów F3 i F4, tym samym złagodzić niedoczynność tarczycy. 

J.N.: Czyli nie powinno zaszkodzić? 

N.N.:  Nie, może tylko pomóc. Witamina B12 to składnik, którego niedobór może zakłócać konwersję T3 i T4, a ponadto powodować zapalenie tarczycy. Przy zaburzeniach pracy tarczycy również witamina E znajduje swoje zastosowanie. To są składniki, które wspomagają tarczycę, zatem nie ma tutaj przeciwskazań. 

J.N.: Mamy pytanie, czy ta Baza 50+ wystarczy w wieku 60 lat – rozumiem, że ten „plus” wystarcza już do setki? 

N.N.: Tak, jak najbardziej wystarcza, natomiast to, o czym już wspomniałam – należy badać witaminę D, bo jeśli jest taka potrzeba, należy jej dodać trochę więcej. 

J.N.: Bo to jest Baza…

N.N.: I celowo nazywa się „Baza”! Poszukiwaliśmy idealnej nazwy na ten produkt i uważam, że z tą trafiliśmy w punkt. Trzeba to traktować jako bazę. A później dopiero, jeśli badania wykazują niedobory, że 1500 jednostek witaminy D u kobiety 60+ nie wystarczy, to wtedy dodatkowo dołączamy kolejną dawkę tego składnika. 

J.N.: A czy mamy karmiące mogą suplementować nikalab? 

N.N.: Tak, mamy na stronie cały artykuł o tym, dlaczego warto suplementować Bazę w trakcie karmienia. Produkt 18-49 został zbudowany tak, że nawet gdy kobieta jeszcze nie wie, że jest w ciąży, może przyjmować wszystkie składniki z Bazy, ponieważ pokrywają się one z potrzebami początków ciąży. Tym samym, kiedy kobieta dowie się już o ciąży, następuje to zazwyczaj w około 6-7 tygodniu, to już od początku ma pokrycie w postaci kwasu foliowego zawartego w Bazie 18-49. Jest ona również pomocna w okresie starania się o dziecko. Gdy ciąża zostaje potwierdzona, rekomendujemy przerzucenie się na Bazę dla kobiet w ciąży. Po porodzie zalecamy dokończyć opakowanie Bazy ciążowej, a potem niezwłocznie powrócić do Bazy 18-49, która jak najbardziej nadaje się dla mam karmiących. Baza 18-49 bogata jest w kwasy Omega-3 (DHA i EPA), które są dobre również dla karmionego piersią dziecka. 

J.N.: Super, w ogóle fajnie się wpierać w trakcie karmienia, bo dziecko jednak wysysa z kobiety to, czego potrzebuje, a dla niej samej też coś musi zostać. Tutaj mamy ponowne pytanie o potrzebę suplementacji przy dobrze zbilansowanej diecie i tu już powiedziałyśmy, że tak. 

N.N.: Tak, nadal należy suplementować tych kilka składników. I tu powtórzę: jestem przeciwna suplementowaniu się na własną rękę. Sporo suplementów zawiera w składzie żelazo i polecam dopytanie się specjalisty, internisty nawet, bo żelazo jest bardzo podstępnym składnikiem i przyjmowanie go bez konsultacji z lekarzem może nam potwornie szkodzić. W tym przypadku powinna być konkretna rekomendacja, jeśli już ją mamy, polecam zakup leku, nie wyrobu medycznego. Ale jest to stricte zależne od wyników badań, tutaj swój głos ma również ferrytyna, która odpowiada za wchłanianie się żelaza. 

J.N.: Czy przed rozpoczęciem suplementacji powinno się wykonać jakieś badania? 

N.N.: Jak powiedziałam, badania jak najbardziej – raz na rok. Polecam, czy przed, czy już w trakcie, zrobić podstawowe, zalecane badania, by potwierdzić swój faktyczny stan. Nie robimy nic na własną rękę, potrzebna jest do tego specjalistyczna wiedza. Baza jest bezpieczna, celowo wybraliśmy składniki, które wykazane zostały jako te, na których niedobory cierpi duży procent zdrowej populacji. 

J.N.: Jak suplementować, żeby składniki się nie wykluczały? 

N.N.: No jest to sztuka. 

J.N.: No właśnie, samemu się nie da, tu jest potrzebna wiedza. 

N.N.: Przedstawię może takie ogólne wskazówki, bo mało się o tym mówi, a zazwyczaj jest tak, że producenci reklamują ogrom swoich produktów, w których ciężko się połapać. Składniki niejednokrotnie się powielają i nagle trzeba robić doktorat, żeby wiedzieć, co z czym, ile i po co. Te witaminy, które rozpuszczają się w tłuszczach, np. witamina D, powinny być przyjmowane podczas posiłku. Mamy też witaminę A, E i K, które również są rozpuszczalne w tłuszczach i potrzebują go do prawidłowego wchłaniania. Celowo wypuściliśmy kapsułkę, na której technologii bardzo nam zależało, ponieważ męczącym jest w tym całym wirze obowiązków jeszcze pamiętać o przyjmowaniu suplementów przed jedzeniem, po jedzeniu, w trakcie jedzenia… Tutaj zaczyna się szaleństwo i łatwo o niekonsekwencję. Wiem po sobie, że jest z tym problem i często szybciej suplement traci ważność, niż zjem całe opakowanie. To marnowanie pieniędzy. W nikalab mamy kapsułkę opracowaną w technologii DUOCAP, ponieważ pozwala nam ona na połączenie kwasów Omega-3 z witaminą D i przyjmowanie ich niezależnie od pory dnia. Każdy dostosowuje suplementację pod swój tryb życia i nawyki i nie musi się zastanawiać, kiedy ma wziąć nikalab. Opowiem więcej o kapsułkach, bo jest to ciekawe. DRcap to technologia, która pozwala na opóźnione uwalnianie, dzięki odporności na działanie kwasów żołądkowych. Zazwyczaj witaminy i minerały niszczone są przez żołądek, a w naszym przypadku kapsułka sprytnie pomija ten etap i trafia nienaruszona do jelita cienkiego, gdzie mamy optymalne warunki do wchłaniania substancji odżywczych. Dzieje się to w około 45 minut po połknięciu. Wracając do pytania – witamina D, jeśli nie pochodzi od nas, musi być przyjmowana wraz z tłuszczem, inaczej nie przyniesie żadnych efektów. Zalecenie w kwestii żelaza jest takie, że jeśli już mamy go przyjmować, to łączmy go z witaminą C, która wspomaga jego wchłanianie. Takie składniki noszą miano „synergistycznych”, co oznacza, że wpływają na siebie nawzajem i wspomagają wzajemnie swoje działanie. Drugą grupą składników, trochę przerażającą, jest grupa składników antagonistycznych, które wzajemnie ograniczają swoją przyswajalność. Bierzesz jeden składnik, ale działa on na szkodę drugiego składnika, na którym również Ci zależy. Nie ma znaczenia czy to lek, czy suplement, w taki sposób można sobie zaszkodzić. 

J.N.: Tak, bo niektórzy łykają całą garść tabletek, a inni sobie rozdzielają przyjmowanie na cały dzień, na różne pory. To jest nie do ogarnięcia! 

N.N.: Tak, robią się komplikacje. Ale tak jak powiedziałam, witaminy A, D, E, K muszą być przyjmowane z tłuszczami; wapń i magnez nie powinny być przyjmowane razem; selen i cynk też nie są składnikami, które powinniśmy brać razem, przerwa powinna wynosić co najmniej 2-3 godziny, tak samo jest z połączeniem żelaza i wapnia. Warto być ostrożnym w przypadku ekstraktów ziołowych i adaptogenów, bo nie do końca jeszcze znamy ich mechanizmy działania. Trzeba wykazać się szczególną ostrożnością, gdy przyjmujemy leki. Jeśli już decydujemy się na ekstrakty ziołowe lub adaptogeny, warto dokładnie podpytać o związek z przyjmowanymi lekami, żeby nie wchodziło to w szkodliwą interakcję. 

J.N.: Czy Baza 50+ przystosowana jest do wymagań okresu menopauzalnego? Czy składniki w niej zawarte odpowiadają na wszystkie dolegliwości związane z tym stanem? Czy witamina D3 występuje w odpowiedniej liczbie jednostek w stosunku do wieku oraz strefy klimatycznej, w jakiej żyjemy? Skupmy się najbardziej na menopauzie. 

N.N.: Tak, jak najbardziej. Składniki zawarte w naszych Bazach dostosowane są do różnych etapów w życiu kobiety. Mówiąc o etapach, mam na myśli zmiany hormonalne, które w danych momentach występują w ciele kobiety. Dlatego też, zawarte w Bazie 50+ przeciwutleniacze oraz koenzym Q10 wspierają kobiece zmagania z menopauzą. Nie jest to dedykowane tylko dla osób przechodzących menopauzę, ale zdecydowanie wspomaga w trakcie jej trwania. Ogólnie, Bazę 50+ polecam w całym okresie okołomenopauzalnym.  

J.N.: Teraz coraz częściej się słyszy, że ta menopauza przychodzi wcześniej.

N.N.: Czasy się zmieniają. Później rodzimy dzieci, wcześniej to był czas około 25. roku życia, teraz zachodzimy w ciążę nawet około czterdziestki, więc ta granica się przesuwa. Wspieram to, bo jeśli czujemy się dobrze, zdrowie dopisuje, to ja nie widzę przeciwskazań. Menopauza wiąże się również ze stresem, który wywołuje zmiany hormonalne i siłą rzeczy, ma to wpływ na jej przebieg. Menopauza zależy też od predyspozycji genetycznych, jeśli mama czy babcia miały wcześniej menopauzę to istnieje duża szansa, że i u nas szybciej ona nadejdzie. 

J.N.: Czy chciałabyś jeszcze coś dodać? Coś, o co nie dopytałam? 

N.N.: Może dopowiem jeszcze o dodatkach, uzupełnię tę wypowiedź. Trzeba bardzo uważać na dodatki znajdujące się w suplementach, zazwyczaj zapisane małym druczkiem. Śmieję się, że to sytuacja jak w banku: to, czego nie do końca powinniśmy wiedzieć zapisane jest małym druczkiem na dole strony. Warto czasem zapytać nawet samego producenta, dowiedzieć się, co dana substancja oznacza, bo zazwyczaj nie są substancje aktywne, jedynie substancje pomocnicze, które dodawane są przez producentów w celu polepszenia wyglądu kapsułki czy przedłużenia terminu ważności. Żadna zdrowotna korzyść za tym nie idzie, a służy to jedynie temu, by czas sprzedaży był wydłużony, a kapsułka wyglądała atrakcyjnie. Wiele suplementów zawiera w sobie sole magnezowe kwasów tłuszczowych, ludzie myślą, że to jest magnez, a to nie jest magnez. Guma ksantowa, guma guar, dwutlenek tytanu to składniki, na które trzeba uważać. Ten ostatni to składnik, który długo był legalny, oznaczany jako E171, a w 2021 roku uznany został przez Unię Europejską za rakotwórczy. W nikalab nie mamy żadnych zbędnych dodatków, uważam, że to, co nie daje korzyści zdrowotnych, nie powinno znajdować się w suplemencie. 

J.N.: Ostatnie pytanie od widza: córka po usunięciu tarczycy, karmi piersią i bierze Euthyrox – czy nie ma przeciwskazań do stosowania suplementów marki nikalab? 

N.N.: Nie ma, ale jednak przy usunięciu tarczycy rekomendowałabym konsultację z endokrynologiem. Nie znam całej historii pacjentki, musiałabym zobaczyć wyniki badań, zatem kieruję w takich sprawach do swojego specjalisty. 

J.N.: Chciałam jeszcze tylko powiedzieć osobom, które nigdy nie miały Waszego słoiczka w ręku. Tu jest taka wkładka owocowa, która działa trochę jak aromaterapia. Ja się łapię na tym, że wącham sobie Wasz słoiczek, ale trafiam na opinie, że przy pierwszym otwarciu ten efekt jest taki, że te tabletki – mówiąc kolokwialnie – po prostu nie śmierdzą. 

N.N.: Witaminy i minerały mają taki swój swoisty zapach, ale ta wkładka miała właśnie sprawiać przyjemność stosowania. 

J.N.: Moja koleżanka zwróciła uwagę, że bardzo łatwo się Wasze kapsułki połyka. To też jest ważne, że nie jest za duża, by ją połknąć. A dlaczego dwie kapsułki? 

N.N.: Jestem przeciwniczką brania garści tabletek, ale niestety, nie było możliwości pomieścić rekomendowanych dawek tych wszystkich składników w jednej kapsułce. Żeby Omega-3 występowały w odpowiedniej dawce, musieliśmy podzielić ją na dwie. Na szczęście jest ta wygoda, że możesz przyjąć od razu dwie tabletki jednocześnie, nie musimy ich rozdzielać na rano i wieczór. Jak sama mówisz, zapach pomaga, gdy połykasz nasze kapsułki, czujesz na języku posmak pomarańczy, a nie chemiczny posmak suplementu. To jest taki smaczek, ale dzięki niemu pamiętasz, że musisz go brać codziennie. Podoba mi się to również ze względu na możliwość ponownego użycia takiej wkładki, którą możesz używać jako zakładka do książki, zapach do szafy z ubraniami, do plecaka czy torebki. 

J.N.: I to cały czas pachnie? 

N.N.: Cały czas! Dużo czasu potrzebuje, żeby zapach się ulotnił. Ja niektóre mam porozkładane od roku w różnych miejscach i nadal pachną. Fajne to jest, gdy wieczorem otwierasz sobie książkę i uderza Cię ten świeży zapach. 

J.N.: Ostatnia rzecz: słoiczki są biodegradowalne i wrzucamy je do odpadów bio. 

N.N.: Prawie! Muszę Cię poprawić, bo dokładnie ten temat jest bardzo rzadko omawiany. „Biodegradowalne” to słowo zawierające prefiks „bio”, dlatego jest bardzo nośne marketingowo. Nie oznacza to, że jest to ekologiczne. Jest wielka różnica pomiędzy biodegradowalnym materiałem, a kompostowalnym. Nasz słoiczek jest jednocześnie biodegradowalny i kompostowalny. Kwestia kompostu jest tutaj prawdziwym działaniem w duchu eko. Biodegradowalny to tworzywo potrzebujące nawet kilkunastu lat na całkowity rozkład i rozkłada się na mikroplastik i toksyczne związki. Nie możesz na tym zasadzić marchewki. Bardzo zależało mi na tym, aby nasz słoiczek posiadał certyfikat zapewniający o materiale dostosowanym do przechowywania leków. Wyprodukowany jest on z trzciny cukrowej i rozpada się na cząsteczki organiczne po sześciu miesiącach od umieszczenia go w domowym kompostowniku. Jedynie tylko, nakrętka słoiczka jest jedynym kompromisem, na który musiałam się zgodzić, jest wykonana z recyklingowanego plastiku. Na ten moment! Bo następna seria będzie już w całości kompostowalna. Jak widzisz, mamy transparentny słoiczek, bo firma jest transparentna, wszystko zostało zrobione zgodnie z naszą misją, ale witaminy i minerały są wrażliwe na światło. U nas każdy słoiczek został wyposażony w filtr UV, który nie zagraża kompostowalności, a chroni składniki przed światłem. Oczywiście, etykieta wraz z klejem również nadaje się do kompostownika, nie trzeba jej odrywać przed wyrzuceniem. 

Koperta, w której wysyłamy produkty to też wyrób kompostowalny, została wykonana z kukurydzy i jest póki co, jedynym opakowaniem w nikalab, gdyż zależało nam na zniwelowaniu nadprodukcji opakowań. 

J.N.: Nie ma żadnego zbędnego pudełeczka, folijki, nie musicie się starać, żeby dostać się do tego, co tak naprawdę zamówiłyście. Wyciągacie, otwieracie wieczko i zażywacie. 

N.N.: Podkreślę jeszcze kwestię szkła. Marketing wypromował szkło jako materiał ekologiczny. Szkło jest eko tylko wtedy, gdy używamy go kilkakrotnie, a nie gdy wyrzucamy je do śmietnika po pierwszym użyciu. Dane mówią, że tylko 20% szkła finalnie poddawane jest recyklingowi. My w nikalab staramy się dbać nie tylko o zdrowie człowieka, ale wiążemy je ze zdrowiem planety. Dbasz o planetę – dostajesz od planety. 

J.N.: Planeta to nasz dom. 

N.N.: Odpowiem jeszcze na pytanie z komentarzy – tak, wysyłamy poza Polskę. Jeśli jest to zamówiona subskrypcja, to bez względu na miejsce zamieszkania, dostawa jest darmowa. 

J.N.: Subskrypcja! To jest świetne! Bo ja nie muszę pamiętać, że trzeba zamówić kolejny słoiczek. Nie rozchodzi się to po kościach, tylko samo przychodzi do domu. 

N.N.: Rozumiem też klientki, które chcą wypróbować nasz produkt jednorazowo. Nie ukrywam, że jest to dużo droższe niż zamówienie subskrypcji. Po miesiącu stosowania nie zawsze mamy też szansę na uzupełnienie wszystkich niedoborów, więc często nawet nie widzimy efektów po pierwszym słoiczku. Dlatego zachęcam do subskrypcji, bardzo łatwo ją zamówić lub też anulować w dowolnym momencie, można przesuwać daty dostawy w przypadku nieobecności. 

Wydawca nie prowadzi działalności leczniczej.