Rozmowy

nikaLIVE: Holistyczne podejście w budowaniu równowagi wewnętrznej lek.med. Nina Nicheska & Orina Krajewska

Czas czytania: 24 min
Opublikowano 23/02/2023
Dwie kobiety w rozmowie o holistycznym podejściu do równowagi wewnętrznej

Szacuje się, że 30 – 50% Polaków choć raz w swoim życiu cierpiało na zaburzenia depresyjne. Depresja znajduje się na 4 miejscu na liście najpoważniejszych chorób według WHO. Obecne czasy nie ułatwiają człowiekowi uchronienia się przed chronicznym stresem i wyrzutami sumienia, a trwanie w takich stanach przez dłuższy czas ma wpływ nie tylko na naszą głowę, ale także kondycję całego organizmu. 

O holistycznym podejściu w budowaniu równowagi wewnętrznej rozmawia Orina Krajewska z założycielką marki nikalab – lekarzem Niną Nicheską. Rozmówczynie spotkały się w celu rozwinięcia tematu profilaktyki depresji i nagłośnienia istoty nadchodzącego Kongresu Medycyny Integralnej, odbywającego się 11 marca 2023 roku w Warszawie. Nagranie rozmowy można obejrzeć pod tym linkiem

Jeśli pozwolisz Nina, zrobię wstęp tego, o czym będziemy dziś rozmawiać. A mamy dwa preteksty do tego, żeby się spotkać. Pierwszym jest rozmowa o holistycznym, kompleksowym wsparciu zdrowia psychicznego, a szczególnie biorąc pod uwagę depresję

i stany depresyjne. Zbliża się Światowy Dzień Walki z Depresją i chciałyśmy z Niną trochę odbić się od tego tematu i rozłożyć go na czynniki pierwsze – szczególnie biorąc pod uwagę dietę i odpowiednią suplementację, bo tym się Nina zajmujesz i masz niezwykłą wiedzę na ten temat. A drugą kwestią, o której chciałabym porozmawiać to Kongres Medycyny Integralnej, który odbędzie się 11 marca w Warszawie. Chciałabym porozmawiać o tym, co z ramienia nikalab się na nim pojawi. Nina, jesteś lekarką z zawodu i długo pracowałaś w Ministerstwie Zdrowia Macedonii Północnej. Potem pracowałaś w firmach farmaceutycznych, ale to finalnie doprowadziło Cię to do założenia marki suplementów nikalab, bazujących na Twoim holistycznym podejściu do budowania zdrowia. Mnie to zawsze bardzo cieszy i fascynuje, otwiera mi serce i nadzieję na przyszłość, że mogę rozmawiać z lekarzami, którzy mają szerokie spektrum spojrzenia na zdrowie. 

Bardzo dziękuję za wstęp. Ja też bardzo się cieszę, bo nie znamy się długo, ale wystąpił ten „matching”, gdzie mamy podobne spojrzenie na zdrowie. Przeczytałam Twoje dwie książki i polecam je wszystkim z całego serca. To, co jest tam napisane jest bardzo bliskie mojemu podejściu i po prostu, wszystko się tam zgadza. 

Przeczytałaś po polsku? 

Po polsku. Ja mam problem z końcówkami, ale czytanie idzie mi łatwo. 

Dziękuję Ci! Cieszę się i też mam takie poczucie, że szybko „kliknęło”, gdy zaczęłyśmy rozmawiać. Dodam jeszcze, abyście mieli jasność, że kongres, który odbędzie się 11 marca, który organizujemy wraz z fundacją Małgosi Braunek „Bądź” oraz z fundacją Legii, na stadionie Legii w Warszawie, będzie całodniowym, wykładowym i warsztatowym wydarzeniem. Będzie on dotyczył budowania zdrowia psychicznego, równowagi wewnętrznej. Wydaje mi się, że to temat teraz tak palący, tak ważny wobec kryzysów, z którymi mierzymy się teraz na świecie – i bliżej na świecie, za naszą wschodnią granicą, na granicy, ale też dalej na świecie. Mam wrażenie, że w ogóle od kilku lat przechodzimy przez wymagający i kryzysowy okres, dlatego myślę, że rozmowa o profilaktyce depresji czy rozmowa o profilaktyce obniżonego nastroju i stanów depresyjnych jest właściwie teraz wymagana. Szczególnie, że teraz mnóstwo badań potwierdza wpływ umysłu na ciało, więc to się przekłada na kondycję całego organizmu. Dochodząc później do kongresu, mam do Ciebie takie pytanie, z takiego medycznego punktu widzenia – czym właściwie jest depresja? I czym się różni od stanów depresyjnych? Jak Ty widzisz teraz tę narastającą falę zaburzeń związanych z depresją i stanami obniżonego nastroju? 

Dziękuję, że poruszasz ten temat i mówisz o nim tak otwarcie, ponieważ to jest temat, który Światowa Organizacja Zdrowia poruszała już dekadę temu i określała depresję jako nr 4 na liście najgroźniejszych chorób na świecie. Teraz posiadamy dane, które mówią o tym, że 10% populacji cierpi na depresję i dzisiaj znajduje się już na drugim miejscu na liście, zaraz po chorobach serca. Są również estymacje, prognozy, które mówią o tym, że do 2030 roku depresja stanie się najgroźniejszą chorobą zagrażającą życiu człowieka, najczęstszą, na którą ludzie będą zapadać. Tutaj też są dane wykazujące, że 1 na 6 dorosłych osób będzie cierpiała na depresję w jakimś momencie swojego życia. Każdy może zachorować na depresję, tutaj nie ma żadnej reguły, że ktoś jest bardziej narażony na dotknięcie depresją. Często słyszę, że mieszkańcy krajów mocno nasłonecznionych cechują się większą energią, bardziej pozytywnym nastrojem i jest to prawda! Ale to nie oznacza, że ludzie nie chorują tam na depresję! Gdy popatrzymy na dane na 2019 roku, na pierwszym miejscu narodów chorujących na depresję jest Portugalia – kraj słoneczny, a jednak zajmujący najwyższe miejsce w liczbie zachorowalności na tę chorobę. 

To też może być związane z otwartością na sięganie po pomoc. Co buduje od razu statystyki. Bo myśląc nawet o Polsce, myślę, że mamy tu ogromne niedoszacowanie ze względu na to, że ta pomoc psychologiczna, pierwsza pomoc w leczeniu depresji może się wiązać ze wstydem, stygmatyzacją, tematem tabu. A po drugie, także z brakiem dostępności pomocy, która jest bezpłatna i powszechnie dostępna. Jest to również kwestią braku edukacji. 

To podkreślałam celowo, że nie jest tak, że wysoka zachorowalność występuje tylko w krajach pozbawionych słońca, ponieważ po pierwsze są to uwarunkowania genetyczne, a po drugie są te wszystkie niekorzystne czynniki zewnętrzne – to wszystko wpływa na pojawianie się depresji. Niektórzy mogą nie być wcale obarczeni genetycznie, ale są cały czas pod wpływem stresu – czy to w pracy, czy w domu – to są takie czynniki, które powodują zaburzenia depresyjne. 

A co to są za czynniki? Mogłabyś je wymienić? 

Wymienię tu aspekty: psychospołeczny i biologiczny. W tym pierwszym aspekcie mamy stres, leki, choroby współistniejące, niedobór aktywności fizycznej, jakaś śmierć w rodzinie, nadużywanie alkoholu lub narkotyków, jest naprawdę wiele tych czynników, które mogą dominować nad uwarunkowaniem genetycznym. A wracając do różnicy pomiędzy depresją a stanami depresyjnymi – jest ona bardzo duża. Choć zawierają one podobne objawy, o stanach depresyjnych mówi się jako o nawracających, krótkotrwałych spadkach nastroju. Występują one w regularnej częstotliwości, pojawiają się minimum raz w miesiącu. Oczywiście, nie ma na to uniwersalnej definicji, każda depresja może mieć inny przebieg. Podstawowa różnica między stanem depresyjnym a depresją to nasilenie objawów i czas ich trwania. Objawy mogą być podobne, ale wszystko zależy od nasilenia i długości okresu występowania. Depresja jest chorobą przewlekłą, a stany depresyjne są epizodami. Większość z tych epizodów trwa od dwóch do czterech dni, rzadko dłużej, maksymalnie czternaście dni. Powyżej tego czasu mówimy już o depresji. Charakterystycznymi dla stanów depresyjnych są nawroty, dlatego ważnym jest, aby zarówno osoba chorująca była na to uważna, ale też osoby bliskie, aby rodzina była czujna. Pierwsze objawy to utrata zainteresowania samym sobą, utrata radości życia, codzienne funkcjonowanie chorego ogranicza się już tylko do spełniania podstawowych, fizjologicznych potrzeb. Czasami nawet sen, będący podstawową potrzebą fizjologiczną, jest tutaj mocno zaburzony. Zatem nawet najłatwiejsze działania w ciągu dnia są dla tej osoby utrudnieniem. 


Czyli można powiedzieć, że cały rytm dobowy jest zaburzony. Właściwie wszystkie te funkcje składające się na spektrum prawidłowego funkcjonowania w ciągu dnia są zaburzone. To jest dla mnie logiczne – gdy jeden element pozbawiony jest równowagi, to ciągnie za sobą wszystkie pozostałe. Jeśli mamy zaburzony sen, to potem mamy zaburzone łaknienie, nie mamy ochoty na śniadanie. Podaję jedynie przykład, bo to prowadzi do tego, że cały ten nasz system zaczyna „siadać”.  


Dobrze to ujęłaś, ja zawsze mówię, że ludzki organizm jest najbardziej skomplikowany. Bazuje na prostych zasadach, ale jest bardzo skomplikowany. Jeśli hormon szczęścia – serotonina – jest zaburzony, a pochodzi od tryptofanu, który jest prekursorem melatoniny, która to z kolei warunkuje nasz sen, to jest to takie koło, gdzie wszystko działa na siebie wzajemnie. Dlatego też często, zanim rozpoznamy depresję, walczymy z nią, nie mając o niej pojęcia. Ludzie chodzą do pracy, wszystko niby dobrze działa, ale każdy dzień to walka. Kiedy wracają do domu wszystko zaczyna ich boleć, są zmęczeni, mają zaburzenia snu i bardzo często takie osoby gorzej radzą sobie w pracy, decyzyjność spada, efektywność też jest dużo mniejsza. Dlatego ważne, żebyśmy sami byli czujni, ale też nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. 


Tak, mam wrażenie, że my potrafimy się adaptować do pewnych stanów, wymagać od siebie dużo i dzień za dniem leci, a nie zauważamy, że jesteśmy pod kreską albo już zapożyczamy energię, albo po prostu robimy coś bez uśmiechu przez kolejny dzień. Pytanie, które od razu przychodzi mi na myśl to, kiedy jest ten moment, który powinien być dla nas alarmujący? Bo są warunki zewnętrzne i wewnętrzne, ale życie jest tak zmienne

i różnorodne, że nie unikniemy tego, że przez chwilę będzie gorzej. Czasami jest lepiej, czasami jest gorzej. 

I to jest normalne. 

Dokładnie. I to też jest częścią wewnętrznej pracy na sobą, aby zaakceptować to, dać sobie przyzwolenie na to, że czasami nie mam tej energii, że czasami jest gorzej. Że czasami mierzę się w czymś, że jest czegoś za dużo i to jest okej. Żeby nie katować się tym, że akurat w danym momencie nie dajemy z siebie 300 procent codziennie. Dla mnie to jest ogromna praca do wykonania, aby rozszerzać to pole do akceptacji, że znajduję się w różnych momentach, że życie jest różne. I kiedy jest taki moment, by wykonać jakiś krok? A kiedy jest to po prostu moment na to, aby to przyjąć i powiedzieć „okej, teraz jest jak jest, bo jest wiele tych warunków, z którymi muszę się oswoić”? 

Ważne, żeby nie bagatelizować problemu. Nawet jeśli osoba nie jest sama w stanie zlokalizować danego problemu, apeluję do osób bliskich o czujność. Chcę podkreślić to wsparcie ze strony osoby bliskiej, ponieważ często popełniane są błędy i mówimy do chorującej osoby „będzie dobrze! Weź się w garść! Masz wszystko, myśl pozytywnie”, ale to nie działa, ponieważ wszystkie procesy biochemiczne są w mózgu tej osoby zatrzymane. Dlatego apeluję o to wsparcie w postaci bycia, tu i teraz. Wysłuchania człowieka, żeby miał poczucie, że ma osobę, która go wspiera. To jest pierwszy krok. Drugi krok, kiedy ten stan trwa dłużej niż dwa tygodnie, to wsparcie jest dobierane indywidualnie. Wszystko zależy od ogólnego stanu, w jakim znajduje się chorujący, ogólnego zdrowia, od objawów, na ile są nasilone, ale też samej osobowości chorego czy sytuacji rodzinnej. Jest to bardzo interdyscyplinarny sposób patrzenia na tę osobę. Pierwsze, co należy zrobić to zgłoszenie się do specjalisty. Lekarz pierwszego kontaktu też może być, on wie co zrobić i jak zdiagnozować i pomóc, może skierować pacjenta do specjalisty bądź samodzielnie wystawić receptę na leki antydepresyjne, jeśli jest taka potrzeba. Leczenie może występować w formie ambulatoryjnej, ale też stacjonarnej. Czasami pacjenci wymagają hospitalizacji. Leczenie podzielone jest tutaj na rodzaje: farmakologiczny i niefarmakologiczny. Muszę tutaj podkreślić, ponieważ przez 10    lat pracowałam w firmie farmaceutycznej – nie należy się bać leków na depresję. Nie mają już teraz takich skutków ubocznych, jak miały kiedyś. Mogą naprawdę pomóc. Też trzeba uważać, bo pacjenci są często niecierpliwi, oczekują, że leki zaczną działać od razu. Przez rozchwianie działania neuroprzekaźników, czasami lekarz potrzebuje czasu, by dobrać odpowiednią terapię, a pierwsze efekty możemy odczuć po kilku tygodniach. Czasami jest to metoda prób i błędów, bo niektórymi lekami podnosimy poziom serotoniny, ale nie podnosimy dopaminy, która jest również neuroprzekaźnikiem, który możemy nazwać hormonem motywacji i chęci. A wracając do niefarmakologicznej terapii: psychoterapia jak najbardziej, ale też psychoedukacja. Osoby cierpiące na stany depresyjne w 30% przypadków doświadczają nawrotów tych epizodów, więc jeśli pacjent już ma tę wiedzę i sam może wyczuć, kiedy przychodzi ten nawrót, to wie, w jaki sposób ma działać. W tej niefarmakologicznej formie terapii wskazałabym na działania, które same w sobie są już profilaktyką. Osoba, która doświadczyła stanów depresyjnych korzysta z tych działań profilaktycznych i ma wsparcie u bliskich, którzy znają te sposoby reagowania. 

Według mnie to się po prostu zazębia. Nie da się rozdzielić profilaktyki od wsparcia w leczeniu. Z doświadczenia nabytego w fundacji powiem, że genezą jej założenia było wsparcie w leczeniu onkologicznym, wsparcie kompleksowe, holistyczne, integralne. Później zaczęliśmy rozszerzać działalność na choroby przewlekłe, bo okazało się, że wiele dróg wsparcia, takich filarów zdrowego stylu życia, różnych narzędzi i metod, które nas budują, wspierają wytrzymałość i odporność organizmu jest bardzo uniwersalnych dla wielu różnych chorób przewlekłych. Ta ewolucja przyszła bardzo naturalnie: trzeba stawiać na profilaktykę, bo w końcu zaczniemy gonić za chorobami. Profilaktyka musi stanowić ogromną część edukacji zdrowotnej. Potem okazało się, że te same naturalne metody wsparcia organizmu, rozumiejąc zdrowie szeroko, są takie same na poziomie profilaktyki i w trakcie leczenia. One mogą być inaczej dostosowywane w trakcie procesu leczenia, a inaczej, kiedy próbujemy utrzymać się w zdrowiu, ale dla mnie jest to nierozerwalne. Ta podróż po tę równowagę cały czas trwa, to jest balansowanie jak na tratwie, to nie jest tak, że zdrowie dane jest nam raz na zawsze. Tak samo jest na poziomie zdrowia psychicznego, emocjonalnego. Bardzo długo funkcjonowała w społeczeństwie iluzja, że z założenia jesteśmy zdrowi i właściwie wystarczy raz na jakiś czas wykonać badania i tyle. Bez konsekwencji tego, co robimy codziennie. 

No dokładnie, mówiłam Ci o tym w podcaście, że ja jako lekarz w ogóle nie lubię sformułowania „badania profilaktyczne”. Dla mnie badania są bardzo ważne, jestem fanką robienia ich raz na rok, czasami nawet – przy schorzeniach - raz na 6 miesięcy, ale jest to tylko sposób sprawdzenia stanu swojego zdrowia. Nie może być tak, że nic nie robisz cały rok, a potem się badasz. Niezależnie czy to choroba psychiczna czy fizyczna, codziennie trzeba robić coś, żeby później w tym elemencie sprawdzenia wszystko było dobrze. W swoim poście z ELLE dobrze rozpisałaś wszystkie te miejsca wraz z numerami telefonów, gdzie bezpłatnie można się zgłosić po poradę. Z pozytywów powiem, że depresja to choroba, którą da się leczyć i którą da się wyleczyć. Stany depresyjne też, dlatego nie trzeba się bać psychiatrii i terapii. 

Jak mówimy o profilaktyce, o którą chcę Cię wypytać dokładnie, rozkładam ją na czynniki pierwsze ze szczególnym naciskiem na dietę, bo jest to bardzo ciekawe, jak dieta determinuje nasze wewnętrzne samopoczucie. Profilaktyka dla mnie, szczególnie w kwestii stanu wewnętrznego i emocjonalnego, zaczyna być taką drogą uważności w kierunku samej siebie, poszerzania samoświadomości i w efekcie – pogłębiania wiedzy o sobie. Żeby to też nie brzmiało jak taki ciężki obowiązek dnia codziennego, żeby nie wyglądało jak stąpanie po cienkim lodzie. Dla mnie, ta ścieżka związana z rozwojem profilaktyki zdrowia

i doświadczania tego, staje się taką filozofią na życie, która prowadzi do samopoznania, do poznania swoich słabszych punktów i sposobów na opiekę nad nimi. Wiem, co mi pomoże. 

Tak, ta świadomość jest bardzo ważna. Wydaje się, że jest to trudne, ale pewne działania wchodzą w nawyk, przykładowo: mycie zębów. Nie stoisz rano i nie zastanawiasz się nad tym, nie zapominasz, by umyć rano zęby. 

I znasz benefity tego. Gdy zrobię rano jogę lub zjem coś pysznego, pożywnego, wystartuję w ten dzień dobrze, to wiem, że jestem pięć punktów do przodu. Czasami startuję też z niższego pułapu i wiem, że muszę wykonać dziesięć rzeczy, żeby dojść do normy, ale czerpię z każdego z tych narzędzi, bo w ich doświadczaniu od razu czuję, że mi służą. 

Też jestem na tym etapie. Pilnuję się i czuję, że ma to swój efekt. Taki prosty przykład: poranna praktyka jogi. Nie chciało mi się! Ale zawsze powtarzam, że najtrudniejsze jest wyjście z domu. Kiedy byłam już po wszystkim, powiedziałam „wow!” i byłam z siebie dumna, że to zrobiłam. Jeśli wyjdziesz z domu, połowę pracy masz już za sobą. Wracając do profilaktyki, depresja i stany depresyjne są ciekawe, dlatego że często myślimy o nich tylko w kontekście głowy, mózgu. A jest to choroba całego organizmu, bo powoduje dysfunkcje wielonarządowe. Wcześniej wspomniałam o serotoninie, która postrzegana jest jako hormon szczęścia, co wskazuje na powiązania jedynie z mózgiem. Ale nie jest to hormon powiązany tylko z mózgiem, ogromne powiązania serotonina ma z utrzymaniem prawidłowej perystaltyki jelit, trawieniem, pracą serca. To pokazuje, że depresja nie powoduje jedynie obniżenia nastroju. Osoby zmagające się z depresją czują ból, cierpią na zmniejszony apetyt, mają problemy z trawieniem. To wszystko jest ze sobą powiązane, dlatego tak ważna jest profilaktyka. Nie jest to tak, że musimy podziałać tylko na głowę, musimy patrzeć na zdrowie szeroko. Działania profilaktyczne są jednocześnie wsparciem u osób, które już zachorowały na depresję. Wspomniałaś o diecie, ale dodałabym jeszcze kilka rzeczy: sen, ruch, znalezienie czasu dla siebie w trakcie dnia – 15 minut na niegadanie z nikim, odłożenie telefonu na bok. 

I jak Ci z tym idzie? 

Z tym nie mam problemu, bo wstaję wcześniej niż wszyscy. Moja największa walka to sen. Mało śpię, a im jestem starsza, tym powraca mi większa potrzeba snu. Ostatnio byłam bardzo szczęśliwa, bo znalazłam terapię Bowena i po trzech wizytach spałam jak dziecko. Każdy musi znaleźć swoje nieinwazyjne sposoby terapii, które wspomagają medycynę konwencjonalną. Także ze snem walczę, ale jestem na dobrej drodze! Kolejna sprawa to relacje. Depresja była z nami od zawsze, to nie jest nowa choroba. Ale mam poczucie, że koronawirus mocno przyłożył się do pojawiania się stanów obniżonego nastroju, występowania lęków, a przez długi okres „zamknięcia” nasze relacje z innymi zaczęły cierpieć. Trochę odcięliśmy się od drugiego człowieka. 

Ostatnim elementem, o którym chciałam powiedzieć to zarządzanie stresem, który dla mnie zajmuje pierwsze miejsce na liście przyczyn depresji. Stres, który – nie chcę powiedzieć, że w czasach naszych dziadków nie istniał – teraz jest mocno obecny. My codziennie chcemy zrobić coś więcej, jak jakaś maszyneria, mało śpimy, stawiamy coraz wyżej poprzeczkę, pędzimy. To jest według mnie najgłówniejszy czynnik powodujący wszystkie te stany, lękowe czy depresyjne.  Wracając do diety, żeby powiedzieć o niej kilka słów. Chciałam tutaj powiedzieć, że dieta jest bardzo ważna i wiesz, że promuję ją niezależnie od mojej firmy zajmującej się suplementami, dla mnie suplementy są zawsze uzupełnieniem diety. Celowo w nikalab mamy wybrane składniki, które tylko uzupełniają niedobory z diety, bazujemy na badaniach pokazujących, że dieta nie wystarcza w dostarczaniu pełnej ilości składników odżywczych. Jest to kilka składników powiązanych, również we wsparciu nastroju, o czym jeszcze dziś opowiem. Wiele badań pokazuje, że dieta ma znaczenie nie tylko w kwestii występowania różnych chorób fizycznych, ale psychicznych też. Dopasowana dieta może być skuteczną profilaktyką depresji, ale również wsparciem w jej leczeniu. Naukowcy twierdzą, że taka typowa zachodnia, ujmijmy to: „prozapalna” dieta, która charakteryzuje się wysokim stopniem przetworzenia, wielością czerwonego mięsa, rafinowanych zbóż, dużą ilością słodyczy, wysokotłuszczowych produktów, niskim poziomem spożycia owoców i warzyw zwiększa ryzyko występowania depresji. 

Czy jest gdzieś do przeczytania o tej diecie? Nazwałabyś ją jakoś?

Nazywam ją dieta zachodnia lub prozapalna, bo zawiera wszystkie te wysoko przetworzone rzeczy i cukry proste. Na NikaMag piszemy dużo w tym temacie, ale jeśli ktoś ma jakieś pytania, niech napisze na naszego Instagrama i my chętnie podpowiemy, gdzie może poczytać na ten temat więcej. Mam taką nadzieję, że zalecanie odpowiedniej żywności wejdzie na stałe w praktykę lekarską. 

Szczególnie, że do filarów zdrowego stylu życia na stałe wpisał się świadomy oddech. Bardzo dużo się teraz o tym mówi i o kontakcie z naturą, który podczas pandemii został mocno zaburzony. 

Tak, dla mnie znajduje się to pod szyldem „zarządzania stresem”. To są takie techniki i metody, które dobrze, że podkreślasz. 

Zarządzanie stresem też jest takie bardzo ogólne, prawda? Tak jak wspomniałaś, sięgnęłaś po Bowena czy inną metodę, która pozwala Ci wpłynąć na jeden z tych aspektów, który czujesz, że jest u Ciebie tym słabszym ogniwem. Albo takie wyjście na zwykły spacer to może być jednocześnie ruch, ale też czas obcowania z naturą. 

Spacer jest doskonałą terapią! 

Dokładnie. Muszę przy okazji przywołać taką dygresję – na naszym kongresie 11 marca, o którym jeszcze powiemy, będzie z nami – obecna co prawda online, ze Stanów – Sue Stuart Smith, która jest wspaniałą psychiatrą, wydała książkę „Kwitnący umysł”, którą bardzo polecam! To naprawdę cudowna książka, która rozkłada na czynniki pierwsze wpływ kontaktu z naturą na zdrowie człowieka, a szczególnie zdrowie psychiczne. Jest to ciekawe, że jest to teraz nazywane „filar zdrowia”, a przecież jest to coś tak logicznego, że jesteśmy częścią natury, a z biegiem lat się odcięliśmy od tego, zaczęliśmy myśleć o sobie jak o jakimś oddzielnym bycie, który potrzebuje na nowo spotkać się z naturą. I to dotyczy też diety, że musimy wrócić do źródła. O tym powiedział James Nestor, który mówi o oddechu. Coś, co bardzo zapadło mi w pamięć: „musimy uczyć się na nowo rzeczy, które są dla nas najbardziej naturalne”, dlatego że tak bardzo oddaliliśmy się od siebie. Musimy nauczyć się z powrotem prawidłowo oddychać, korzystnie, naturalnie i zdrowo jeść. Przyzwyczailiśmy nasze organizmy do tego, że mamy ochotę na pokarmy, które w dłuższej mierze nam nie służą. 

Jestem też przeciwna przesadnym fiksacjom. Owszem, jestem zafiksowana na punkcie dobrej jakości suplementów, ale z jedzeniem jednak nie możemy wchodzić w skrajności. Jeśli codziennie Twoja dieta jest dobra to wychodzenie niekiedy poza jej ramy też jest dla nas dobre. 

Oczywiście, nie wolno być ultrasem! Trzeba też żyć! Znowu powołam się na lekarza, z którym kiedyś rozmawiałam, wspaniałego Profesora Li Jie Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, który trochę odbijał od tego, żeby się też tak nie obciążać tym wszystkim. Rozmawiamy o tym, do czego powinniśmy dążyć, do jakiej równowagi dążyć, na co zwracać uwagę, czego niedobory mogą doprowadzić nas do obniżonego nastroju albo stanów depresyjnych, albo w ogóle zaburzeń na poziomie całościowego zdrowia. Ale wbijanie się w taki kierat przymusu, że „bez tego to jest tragedia” to znowu dokładanie sobie stresu, wyrzutów sumienia, które są dodatkowym obciążeniem i nie służą zdrowiu na dłuższą metę. Zatem ten balans musi być zachowany. 

Ale wiesz, jak jest: o tym, co zabronione myślimy cały czas i tego chcemy, dlatego ten umiar musi być. Ale jeśli codziennie staramy się świadomie żyć i jeść w sposób zbilansowany, to jeśli czasami pozwolimy sobie na coś spoza diety to to też jest okej. Wracając do dobrej diety: badania pokazują, że niskie spożycie witaminy B12, kwasów Omega-3, kwasu foliowego czy magnezu może powodować depresję. Są dane i badania ukazujące, że weganie mają większe predyspozycje do zachorowalności na depresję, nawet 28% wegan. Ale żeby nie było, że jestem propagatorką mięsa, ten balans powinien być. Inne badania wskazują powody, przez które osoby spożywające mięso też mogą być bardziej narażone na ryzyko depresji. Mięso, mleko czy jajka są bogate w aminokwas zwany proliną, która zwiększa ryzyko depresji. Zatem tutaj mamy doskonały przykład na to, dlaczego nasza dieta powinna być zbilansowana. Najważniejsze, żeby dieta była różnorodna. W podcaście rozmawiałyśmy o diecie śródziemnomorskiej, która promowana jest jako najzdrowsza i daje najmniejsze ryzyko depresji. Już dobrze nie pamiętam tych danych, ale ludzie odżywiający się dietą śródziemnomorską mają według badań 32-36% mniej szans na zachorowanie na depresję. Badania te zostały przeprowadzone w Japonii i w Norwegii. Dieta śródziemnomorska bogata jest w tryptofan. Dzięki owocom morza, warzywom mamy tam duże złoża tryptofanu, który jest bardzo ważny dla hormonu szczęścia – serotoniny. Nie wiem, czy wiesz, że badacze opracowali taką listę, która po angielsku nazywa się „Antydepressant Food Score”, w której zostało wybrane 12 składników, wspomagające i pomagające przy stanach depresyjnych. 

A można to gdzieś znaleźć? 

Tak, tak, zostawimy link w komentarzu. Nie wiem, czy pamiętam wszystkie punkty tej listy, ale na pewno znalazły się tam: kwas foliowy, żelazo, kwasy Omega-3, magnez, potas, selen, cynk, przeciwutleniacze: witamina A i C, witaminy z grupy B: tiamina (B1), B6 i B12. To są składniki deklarowane jako te, podwyższające nastrój oraz wsparcie w stanach depresyjnych. 

Powiedz, czy to jest tak, że łatwo jest się rzucić na to: „czuję się trochę gorzej, to znaczy, że tego naprawdę mi brakuje, to znaczy, że od razu rzucę się na suplementy” bez realnego sprawdzania, czy rzeczywiście tego potrzebujemy – tych mikroelementów, witamin. 

Podkreślam, że wszystko o czym wyżej powiedziałam, mamy przyjmować wraz z jedzeniem. To jest lista składników, która powinna trafiać do nas poprzez dietę, która – mam nadzieję – wejdzie w schemat działania rutynowej praktyki lekarskiej. Powstaje pytanie, jakie produkty zawierają te wszystkie składniki? Odpowiedzią jest dieta śródziemnomorska, jest tam dużo dobrych tłuszczów, owoce morza (małże, ostrygi), warzywa (kapustne, liściaste, zielone, sałaty, papryka), unikanie żywności przetworzonej. Jest najbogatsza w składniki zawarte w Antydepressant Food Score. 

A jeśli ktoś nie je owoców morza? 

Te warzywa, które wymieniłam, są również bogate w te składniki. Ja też unikam małż ze względu na alergię. W przypadku tryptofanu, jeśli nie jesz mięsa, bardzo łatwo dostarczyć go w bananach, orzechach ziemnych, pestkach dyni, siemieniu lnianym, serze mozzarella, jeśli ktoś lubi. Naturalne i smaczne antydepresanty! 

Dieta jest dla mnie bardzo ważnym filarem i bardzo szybko odczuwam, kiedy jem odpowiednio i jak bardzo wpływa to na moje samopoczucie. Często mam takie coś, że bardzo mnie ciągnie do jakiegoś produktu. Potrzebuję orzechów, papryki albo czegoś, o co nagle woła organizm. To też jest taka jedna z praktyk, może być jedną z praktyk, gdy organizm sam nam podpowiada. Organizm mówi nam bardzo dużo, ale my w tym zabieganiu…

Organizm mówi nam bardzo dużo, a my mało go słuchamy. 

Dokładnie. Albo nawet słyszymy, ale to ignorujemy. 

Dopóki nie będzie to większy problem – taka ludzka natura. Chcę również powiedzieć o mikrobiocie. W obecnych czasach mocno łączy się mózg z działaniem „drugiego mózgu” czyli naszych jelit. Dużo mówi się o mikrobiocie w kontekście odporności. Im uboższa jest ta nasza mikrobiota (drobnoustroje jelitowe), tym większe jest ryzyko zachorowania na depresję. Tak jak powiedziałam wcześniej – produkcja serotoniny jest ściśle powiązana z perystaltyką jelit, z trawieniem. Zatem to też jest ważne, by dbać o naszą mikrobiotę, żeby karmić się produktami roślinnymi, błonnikiem, bo to są pokarmy dla tych „dobrych” bakterii w naszym ciele. 

Jest też książka, którą napisała Margit Kossobucka, nosi tytuł „Człowiek na ba(K)terie”. To bardzo dobra, mega ciekawa książka, nie tylko o mikrobiocie jelitowej, ale też o naszej relacji z mikrobiotą żyjącą na całym naszym organizmie. Nina, chciałabym Cię jeszcze podpytać o niedobory, ponieważ znasz się na tym i ja bardzo po naszej ostatniej rozmowie, bardzo zaczęłam zwracać na to uwagę: co uważasz w kontekście utrzymywania równowagi wewnętrznej i też niedoborów, z którymi się zmagamy? Ja uważam, że jest taki trochę rosnący mit wokół tego, czy: aby na pewno? Skąd mamy wiedzieć, że zmagamy się z niedoborem? Jak to sprawdzić? Bo wiesz, patrząc w drugą stronę, na temat suplementów, to jest to temat trudny. Jest ich bardzo dużo, łatwo jest popaść w nadmierne branie suplementów albo właśnie zrezygnowanie z tego tematu całkowicie, dlatego że nie jest on do końca transparentny. Z naszej ostatniej rozmowy zapamiętałam ważny element, wskazówkę, żeby nie podejmować decyzji pochopnie, żeby nie funkcjonować w zautomatyzowany sposób, bo jesteśmy w szale, bo chcemy zrobić to czy tamto… tylko przed każdym wdrożeniem czegoś nowego, sprawdzamy jak to na nas wpływa, jak z tym funkcjonujemy, czy w ogóle jest nam to potrzebne i wprowadzamy ewentualne zmiany. Po prostu: wdrażajmy świadomość. 

Wkładanie czegoś do swojego ciała postrzegam jednak jako coś inwazyjnego. Suplementy diety, jak dobrze określiłaś, nie są transparentne. Sama miałam problem i nadal jestem wobec nich bardzo sceptyczna, z tego powodu powstało nikalab. W nikalab nie mamy całego portfolio, w którym umieściłybyśmy 100 produktów i nigdy czegoś takiego nie zrobimy, bo zawsze będziemy stawiać najpierw na dobrze zbilansowaną dietę i inne te filary, które jak puzzle składają się na nasze zdrowie. Jednym z tych puzzli jest zdrowa, mądra suplementacja, natomiast jestem sceptykiem brania wszystkiego, co wpadnie nam w ręce. Producenci oferują nam tyle preparatów, że czasem ciężko się połapać, co z czym się łączy, co trzeba brać. I jest to bardzo niebezpieczne, żeby na własną rękę przyjmować cokolwiek, nawet żelazo w przypadku anemii. Z tego może wyniknąć jeszcze większy problem. W nikalab mamy aktualnie trzy produkty, które sfocusowane są na ten moment na kobiety (mamy nadzieję, że niedługo sfocusujemy się na całej rodzinie), zawierające składniki wspomagające kobiety w zależności od etapu życia, w jakim się znajdują. Są to składniki, których niedobory wskazują badania populacyjne, nawet w przypadku osób odżywiających się dobrze zbalansowaną dietą. Nie będę wchodziła w temat każdego składnika, ale mówimy tu o niedoborach odkrytych u 80-90% całej populacji. Takie elementy to przykładowo: kwasy Omega-3, kwas foliowy, cholina, witamina D, witamina B12 – to pięć podstawowych składników, znajdujących się w naszej Bazie, a w przypadku których badania wykazały, że wielu ludzi ma ich niedobory. Wiadomo, raz na rok każdy powinien wykonywać badania. 

Rozumiem, że mówimy o morfologii? 

Nie tylko. Dużo dowiemy się z morfologii, ale jestem również zwolenniczką rozszerzania badań. Sprawdzanie hormonów, witamin. Czasami ciągłe zmęczenie powodowane jest niedoborem witaminy B12, a morfologia tego od razu nie wykaże. Raz na rok zalecam sprawdzenie poziomu B12 i witaminy D, bo czasami nawet przy braniu rekomendowanej dawki, może się okazać, że jest to dla nas za mało. Różni nas zdolność wchłaniania różnych substancji, choroby, z którymi się mierzymy, zatem warto się testować. W Bazie, którą oferujemy znajdują się rekomendowane dawki substancji, ponieważ uważamy, że przesada w żadną stronę nie jest dobra. Ani zbyt duże, obciążające wątrobę dawki ani zbyt małe, niewpływające na organizm, nie pomogą nam osiągnąć odpowiednich efektów. Co ważne, formy tychże składników są sobie nierówne. Mamy różne formy kwasu foliowego i niestety 90% jego form dostępnych na rynku jest nieprzyswajalna dla 40-60% osób, mających mutację genetyczną. Powinien być to aktywny kwas foliowy, który jest możliwy do przyswojenia przez organizm bez względu na obecność mutacji bądź jej brak. I to jest temat na kolejny live, że jest bardzo dużo rzeczy, na które musimy na rynku suplementów uważać. Mówiłam o tym wiele razy i będę nadal głośno o tym mówić, ponieważ zależy mi na transparentności i jakości, i z tego powodu powstał nikalab. Stawiamy na edukację, nie zamykamy się tylko na suplementy, podkreślamy te filary zdrowia, sprzedajemy suplementy oparte na badaniach.

W nikalab pracujemy z międzynarodowym zespołem lekarzy, farmakologów, dietetyków, technologów żywności i dzięki temu, mamy interdyscyplinarne podejście, każdy przedstawia inną perspektywę patrzenia na suplementy i badania. 

To, co zostaje ze mną po tym, co właśnie powiedziałaś to taka czujność na transparentność, nie tylko w kwestii suplementów, ale w ogóle, we wszystkim, po co sięgamy. Mam tutaj taką refleksję dotyczącą konsumpcjonizmu, że trzeba się nauczyć czytać i rozumieć etykiety, ale też wiedzieć jako konsumenci, co powinniśmy wiedzieć. Bo często nawet nie wiemy, czego nie wiemy. 

Dlatego niezbędna jest edukacja. Nie każdy jest lekarzem, nie każdy studiował medycynę i to jest okej, ja też się nie znam na finansach! Każdy jest specjalistą w swojej działce, ale dlatego musimy edukować, głośno mówić, ukazywać różnice i popierać to badaniami, aby były to fakty, a nie tylko dlatego, że ja tak myślę albo mamy dobre hasło marketingowe. 

To jest praca po dwóch stronach, bo z jednej strony jest to ta praca do wykonania, przeczytanie czegoś, poświęcenia troszeczkę więcej czasu i na początku jeszcze trochę się w tym gubisz. A potem zaczynasz wyrabiać sobie te trasy, wyrabiać nawyk i szybko widzisz, co jest okej, a co nie jest okej dla Ciebie. A druga rzecz, tutaj powołam się na wspaniałego psychologa Daniela Golemana, który jest twórcą i propagatorem pojęcia inteligencji emocjonalnej. W rozmowie ze mną podkreślił, że my jako społeczeństwo powinniśmy wymagać od korporacji, firm, producentów tej właśnie transparencji i dzielenia się informacjami, co do tego, skąd dany produkt pochodzi, jakie jest źródło, jak zostało przewiezione, jaki jest ślad węglowy, jakie badania nad tym produktem zostały przeprowadzone, bo jak się okazuje – te wymogi są bardzo płynne. 

Tak zwana: uczciwość producenta. Z tym też miałam problem, dlatego przy pracy nad nikalab stawiamy na edukację i wszystko, co jest związane z transparentnością. Transparentne twarze, produkty, transparentni dostawcy, nie tylko wskazywanie krajów, ale też konkretnych firm, od których pozyskujemy składniki, transparentne badania, transparentna produkcja. Nasza produkcja odbywa się w standardzie nałożonym na produkcję leków, rygorystyczne standardy produkcji. Krok po kroku stworzyliśmy jakościowy produkt, który mogę polecić sobie i bliskim. Na takich zasadach powstaliśmy. I tak tę naszą prace planujemy kontynuować. 

Cieszę się, że macie taką filozofię i sama się pod nią podpisuję. 

I ekologia! Nie zapominajmy! Cieszę się, że młodsza generacje zdaje się być bardziej świadoma roli ekologii. Jak powiedziałaś, my jako ludzie bardzo oddaliliśmy się od planety, odczuwamy niezależność od naszej planety, a przecież nasze życie jest z nią tak nierozerwalnie powiązane! W nikalab bardzo dbamy o to, co i jak produkujemy, to też ma swoje ważne miejsce w naszej filozofii. 

Nina, ostatnie pytanie. Szybka zajawka kongresowa, bo będziemy jeszcze o tym dużo mówić, ale chcę wiedzieć, czego z ramienia nikalab możemy się spodziewać na kongresie? Kongres, dla osób, które jeszcze nie wiedzą, organizujemy naszą fundacją „Bądź” razem

z Fundacją Legii, na stadionie Legii 11 marca – to będzie cały wykładowo-warsztatowy dzień, którym jestem stremowana, bo wracamy po przerwie pandemicznej i odbędzie się to w formie bardzo dynamicznej. A szykuje nam się bardzo dobry skład, między innymi spotkanie z Wami. Chcę zapytać, czego możemy się po Was spodziewać? 

Ja bardzo się cieszę z zaproszenia na konferencję, dziękuję Tobie i całej Fundacji, że w końcu ktoś zabrał się za organizację takiego wydarzenia. W końcu jesteśmy pierwszy rok na żywo, rozumiem, że w poprzednich latach Kongres odbywał się online? Cieszę się, bo jest to kongres, który jest bardzo blisko nas, także polecam i zapraszam wszystkich, którzy są zainteresowani tematem medycyny integralnej i też poszukiwaniem sprawdzonych, naukowych sposobów na zdrowe życie. Każdy, kto jest tym zainteresowany, chętnie pogłębi swoją wiedzę na temat holistycznego podejścia do zdrowia i medycyny integralnej. Z nikalab oprócz rozszerzenia dyskusji, czyli panelu, na którym będziemy rozmawiać, robimy też warsztat dedykowany szybkim sposobom konstruowania talerza, będącego wsparciem w walce ze stanami depresyjnymi i utrzymaniem naszego zdrowia psychicznego w powiązaniu z mądrą suplementacją. W drugiej części zaoferujemy relaksującą ceremonię dźwięków: koncert z użyciem mis tybetańskich i gongów. Jak powiedziałam, ciągle poszukujemy takich nieinwazyjnych sposobów na wyciszenie myśli, wprowadzanie się w stan głębokiego relaksu, niwelowanie blokady energetycznej, niwelowanie lęków, zmęczenia, jak łagodzić napięcie mięśniowe – ta ceremonia pozwoli nam na głębokie odprężenie psychiczne. Postawiłyśmy zatem na połączenie diety, wsparcie zdrowia psychicznego odżywianiem, suplementacją, a na koniec wspólne czerpanie relaksu z koncertu mis tybetańskich. Także cieszę się, że będziemy obecne! Powtórzmy: Kongres odbywa się 11 marca 2023 roku. 

Bilety już są, cała agenda wydarzenia jest na naszej stronie Fundacji (https://fundacjabadz.pl/). Partnerem merytorycznym wydarzenia jest Instytut IPSI Wojtka Eichelbergera, którego bardzo cenię i jestem bardzo wdzięczna, że mamy tak wyjątkowe wsparcie. 

Wydawca nie prowadzi działalności leczniczej.