Rozmowy

O zdrowiu i mądrej suplementacji. Rozmowa Agnieszki Cegielskiej z lek. med. Niną Nicheską.

Czas czytania: 24 min
Opublikowano 09/03/2023
O zdrowiu i mądrej suplementacji. Rozmowa Agnieszki Cegielskiej z lek. med. Niną Nicheską.

Czy coroczne badania krwi to wystarczająca profilaktyka chorób? Czy szkło jest naprawdę takie eko? Czy niedobory składników odżywczych zależą od miejsca, w którym mieszkamy? Na te i wiele innych pytań odpowiada lek. med. Nina Nicheska w nikaLIVE’ie z Agnieszką Cegielską. 

Choć możemy o tym nie myśleć, nasze codziennie działania składają się na całokształt naszego samopoczucia. Codziennie dostajemy nową szansę na zadbanie o siebie tak, jak na to zasługujemy. Nawyki, które budujemy, mogą ukazać swe skutki nawet po kilku latach, dlatego już dziś powinniśmy się zastanowić, czy chcemy zawalczyć o swoją zdrową przyszłość. 

Nagranie rozmowy można obejrzeć pod tym linkiem

Agnieszka Cegielska: Nina pochodzi z Macedonii, przepięknej krainy! Chciałoby się rzec – Nina, dlaczego zostawiłaś Macedonię na rzecz Polski?! 

Nina Nicheska: Całkiem przypadkowo, powiem Ci. Polska nigdy nie była w moich planach, ale jakoś tak się życie ułożyło. Dostałam ofertę pracy, przeprowadziłam się, myśląc, że to tylko chwilowe,
a właśnie mija dziewięć lat, zatem w następnym roku obchodzę jubileusz! 

AC: Ale też jak rozmawiałyśmy dzisiaj, powiedziałaś, że Twoja córka chodzi już do drugiej klasy
i to ona poducza Cię polskiego! 

NN: Tak, dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, jak bardzo nie znam polskiego! Na każdym kroku słucham poprawek, także też uczę się jak pierwszoklasiści, jestem na tym poziomie i myślę, że tych polskich końcówek ja nigdy nie załapię, nie załapałam przez dziewięć lat. Na ten moment czuję się okej z tym, jak mówię. 

AC: Nina, mówisz wspaniale, z wielkim urokiem, a przede wszystkim z super energią! Dziś razem z Niną chciałybyśmy poruszyć temat suplementacji. Rynek suplementów w naszym kraju to jest rynek ogromny i żyjący własnym życiem. A z kolei my żyjemy w czasach, gdzie bardzo trudno jest czasami utrzymać organizm w ryzach. Widziałam takie badania, w których u pacjentów postcovidowych te braki w kwestii poszczególnych witamin i minerałów okazywały się bardzo duże. Więc moim zdaniem żyjemy w takich czasach, gdzie w wielu przypadkach ani rusz bez zdrowej żywności, ale też takiego wsparcia. Twoim zdaniem jako lekarza, czy w ogóle trzeba się suplementować? 

NN: Zacznę od tego, że jako lekarz, ale i osoba prywatna zawsze byłam świadoma, że istnieje kilka składników, które należy suplementować, ale nadal podkreślam, że suplementy nie służą do tego, by zastępować nam zbilansowaną dietę. Jedzenie to główne źródło składników odżywczych. To oznacza, że to, co znajduje się na naszym talerzu to jest ten materiał budulcowy, który organizm transformuje, który jest niezbędny do tego, by wszelkie mechanizmy w naszym ciele prawidłowo się odbywały. Jeśli tych składników zabraknie, wiadomym jest, że te reakcje nie zachodzą, komórki się nie odnawiają, hormony się nie produkują i w tej sytuacji ciężko jest nam zachować zdrowie. Zawsze powtarzam, że ciało możemy traktować jako system naczyń połączonych, bo wszystko jest ze sobą powiązane. I tutaj występują pierwsze błędy, które popełniamy, bo ludzie często zwracają uwagę tylko na jeden organ, a jako lekarzowi – bardzo zależy mi na tym holistycznym podejściu do całego organizmu. Czasami wpadamy w takie błędne koło, gdy mamy problemy np. ze skórą, włosami, paznokciami to skupiamy się tylko na tychże częściach i szukamy szybkiego rozwiązania. Jak sama powiedziałaś – rynek jest przepełniony suplementami diety, a jako lekarz jestem sceptyczna w kwestii szybkich rozwiązań, a w ogóle w kwestii większości suplementów na rynku. Suplementy te nie są lekami, nie możemy oczekiwać, że szybko rozwiążą nasz problem. Oczywiście – jeśli przyjmujemy coś w dużych dawkach, może się okazać, że problem może rozwiązać się szybko i będziemy szczęśliwi. Ale robiąc konieczną przerwę w stosowaniu, wracamy do poprzedniego, a czasem nawet gorszego stanu, bo tak naprawdę nigdy nie znaleźliśmy powodu, dla którego ten problem powstał.

Dlatego patrzmy na organizm holistycznie, starajmy się dowiedzieć, gdzie leży prawdziwy problem – czasami jest to niezrównoważona dieta, czasami jeszcze coś innego, ale całość możemy traktować jako klocki lego, które składają się na nasze zdrowie. Ja sama z tym walczę, wiem, że czasami mam jakiś filar do poprawy. Starajmy się zatem, aby te wszystkie filary: sen, dieta, mądra suplementacja, aktywność fizyczna, relacje międzyludzkie zostały przez nas poukładane. I wrócę do Twojego pytania: jako lekarzowi bardzo zależy mi na mądrej suplementacji. Co to znaczy? Konsumentowi jest bardzo ciężko wybrać, na rynku jest mnóstwo suplementów, mnóstwo haseł marketingowych i reklam.

Jako lekarz jestem mocno nastawiona na badania, wierzę temu, co udowadnia badanie, temu, co pokazują procenty w kwestii ogólnej populacji. Oczywiście, jeśli chorujemy na coś, jeśli mamy z czymś problemy to niedobory też będą inne, ale nawet jak wspomniałaś o covidzie – covid zrobił nam tu niezłe zamieszanie w kwestii niedoborów. Jednakże badania pokazują, że istnieje kilka składników, z niedoborami których boryka się nawet 90% populacji. 

Tutaj podkreśliłabym witaminę D, najbardziej znany składnik w tej sferze, ale może powiem, dlaczego te niedobory powstają. Jak wspomniałam, niedobory składników odżywczych powoduje nieróżnorodna dieta, ludzie czasami nie stawiają jedzenia na pierwszym miejscu, a mocno polegają na suplementacji. Ale nawet dieta zdrowa i dobrze zbilansowana nie dostarcza nam wszystkich potrzebnych składników w wystarczającej ilości. Drugi temat to jakość jedzenia. Jakość jedzenia z biegiem lat zdecydowanie spada - gleby posiadają coraz mniej jakościowych minerałów, a co za tym idzie, owoce i warzywa podczas wzrostu nie mają szans ich wchłaniać. Zatrważające wyniki badań pokazują, że aktualnie brokuły mają o 1,5 razy mniej kwasu foliowego niż jeszcze 60 lat temu, zatem jakość tego warzywa teraz i kiedyś to zupełnie inny poziom. Tutaj też opowiedziałabym o mutacjach genetycznych, które – jak ukazują badania – pojawiają się u aż 60% populacji i powodują upośledzenie wchłaniania tego zwykłego kwasu foliowego. To też jest ciekawy temat i chciałabym później powiedzieć o tym, na co zwracać uwagę przy wyborze suplementacji, jak wybrać suplement, który jest dobry i odróżnić go od tego, którego nie musimy brać. W kwestii witaminy D – to prawda – 90% Polaków ma niedobory witaminy D, ale to nie znaczy, że dzieje się to tylko w Polsce.

Ja pochodzę z Macedonii, to jest bardzo słoneczny kraj, a kiedy rozmawiam z kolegami na temat niedoborów, to one nadal istnieją. To wynika z kilku powodów: nie jest łatwo pozyskać witaminę D z jedzenia, trzeba byłoby zjadać pół kilo makreli dziennie, a nie jest to możliwe. A z drugiej strony: słońce. Jesteśmy nauczeni, że jest to jedyny sposób, w jaki możemy dostarczyć organizmowi tę witaminę, jednakże musimy spełnić warunki, aby ta synteza powstała: nie powinniśmy zakrywać kończyn ubraniem, nie powinniśmy stosować filtrów UV – czego absolutnie nie polecam, bo wchodzimy w ryzyko wystąpienia chorób skóry; do syntezy witaminy D potrzebny jest też odpowiedni kąt padania światła słonecznego, a także wystawianie się na ich działanie w czasie 15 minut w godzinach od 10:00 do 15:00. Jak widać, musimy spełniać wiele warunków, a skoro nie możemy dostarczyć witaminy D w jedzeniu, warto siebie wspomóc i mądrze uzupełniać naszą zdrową dietę z pomocą witaminy D.

Kolejnym składnikiem, o którym dużo się teraz wspomina są kwasy Omega-3. Badania pokazują, że ponad 80% zdrowej populacji nie spożywa rekomendowanej dawki kwasów Omega-3 i tutaj muszę podkreślić, iż są to badania na DHA i EPA. Kwasy Omega-3 występują w kilku rodzajach: ALA, EPA i DHA i tutaj warto wspomnieć, iż zapotrzebowanie na ten pierwszy – ALA - możemy zaspokoić nawet dietą całkowicie roślinną, lecz wiele osób popełnia ten błąd i myśli, że jeśli dostarcza odpowiednią dawkę ALA dzięki olejowi lnianemu, orzechom włoskim czy konopiom, to ma już wystarczający poziom Omega-3 w ogóle. Jednakże, badania pokazują, że tylko 5% kwasów ALA może być przetworzona do kwasów EPA, a tylko 0,5% ALA może stać się DHA. Dlatego ważnym jest, aby nie uznawać tego typu źródeł jako źródła kwasów DHA i EPA. Kolejna ważna rzecz, że większość suplementów dostępnych na rynku ma w swoim składzie tylko DHA, a dla naszego zdrowia bardzo istotna jest ta kombinacja, odpowiednia proporcja DHA do EPA.

Oprócz wielu korzyści, jakie niesie za sobą DHA, niezbędna jest ona do prawidłowego rozwoju pracy mózgu, EPA natomiast, ma działanie głównie przeciwzapalne. Zatem, są to dwa bardzo znaczące składniki, na które powinniśmy zwracać uwagę i włączać je do codziennej diety. Następnym składnikiem jest witamina B12, którą w większości przypadków kojarzymy z dietą całkowicie wegańską. Ostatnie czasy pokazują nam, że jest to składnik, który nie jest przeznaczony i pożądany jedynie u wegan, ponieważ bez względu na rodzaj diety, ciężko jest nam dostarczyć witaminę B12 w pożywieniu, z różnych powodów. Pierwszy powód to z pewnością nasza rosnąca świadomość, obniżamy spożycie czerwonego mięsa – jest to nawet zalecenie WHO – ale z drugiej strony, cały układ trawienny, mikrobiota może cierpieć na różne problemy, a w rezultacie wchłanianie B12 może być utrudnione.

Z witaminą B12 jest tak, że często ludzie nie biorą pod uwagę, że ich problemy mogą wynikać z niedoboru tego składnika i bardzo rzadko badają ten poziom w swoim organizmie. I według wiedzy pozyskanej z badań, jest to taka witamina, której niedobory możemy namacalnie odkryć dopiero w okresie od 2 do 5 lat. Te niedobory mogą dawać objawy, które będą przez nas mylone z objawami innych schorzeń, by po kilku latach zyskać świadomość, że to brak B12. Te sygnały oznaczające ryzyko niedoboru witaminy B12 to: zmęczenie, ogólne osłabienie, drżenie rąk i nóg, problemy z pamięcią, rozwój depresji; zatem podkreślam, że jest to bardzo ważna witamina w kontekście naszego zdrowia, a coraz więcej osób cierpi na jej niedobory. 

Kolejnym składnikiem z tej samej grupy jest kwas foliowy. Kwas foliowy jest też bardzo ciekawym elementem, ze względu na to, że człowiek nie jest sam w stanie go produkować ani magazynować. A niedobory folianów zaczynają się być tymi najczęstszymi wśród całej zdrowej populacji. Chcę tutaj podkreślić, że czasami suplementacja tym „zwykłym” kwasem foliowym może zamaskować pierwsze objawy niedoboru witaminy B12. Podkreślam słowo „zwykły”, ponieważ zaraz będziemy rozmawiać o formie chemicznej tego składnika, a jest to bardzo ważny temat, jeśli chodzi o suplementy diety. A zamaskować jest on w stanie niezwykle skutecznie te niedobory, w wyniku czego możemy zapaść na anemię. Dlatego bardzo ważna ta forma chemiczna, którą w dzisiejszych czasach mamy możliwość pozyskać – czwarta generacji folianu to aktywny kwas foliowy, który jest wchłaniany przez każdy organizm, bez względu na występowanie mutacji genetycznej bądź jej brak. Dzięki Quatrefolic jesteśmy ubezpieczeni. Cholina też jest mało znana, a wiele pokarmów pomaga nam ją dostarczyć: jajka, ryby, wątróbka; ale badania wciąż pokazują, iż wiele osób zmaga się z jej niedoborem. Cholina odpowiedzialna jest między innymi za prawidłowo funkcjonujący mózg, równowagę psychiczną oraz cały układ nerwowy. 

Jest zatem kilka takich składników, które jako lekarz polecam mądrze suplementować. Rozdzielam suplementację na mądrą i zdrową, ten pierwszy rodzaj to to, co już powiedziałam: nie wchodźmy w suplementację składników, które łatwo możemy dostarczać wraz z pokarmem, bo jedzenie powinno być pierwszym źródłem tychże elementów. Znajdźmy te składniki, z którymi występują trudności i które badania wskazują jako konieczne do dostarczenia „z zewnątrz”. Zdrowa suplementacja natomiast, to jednak kwestia: w jaki sposób wybrać te składniki. 

To co ląduje na Twoim talerzu? Tak na co dzień. 

NN: Ja jestem przeciwna wszelkim dietom pudełkowym. Nie, że nigdy ich nie próbowałam! W moich pierwszych latach pobytu w Polsce dałam im szansę, ale stwierdziłam, że dla mnie to jest troszeczkę jak fastfood, niby traktowany jako zdrowy, ale zawsze miałam z tym problem. Będąc w ciąży, miałam problem z poziomem cukru we krwi, zamówiłam catering oznaczony jako ten „z niskim indeksem glikemicznym”, a potem przy pomiarze cukru okazywało się, że jednak tak nie było. Odpakowując pudełka nie mogłam odczuć, że to, co miałam przygotowane było rzeczywiście świeże. Zawsze mam takie poczucie, że najprostsza dieta i najprostsze sposoby przygotowania są najzdrowsze. Mój mąż świetnie gotuje i on chętnie spędza godziny w kuchni, a ja wybieram to, co szybkie i zdrowe. Jakaś kasza, warzywa, tofu, więc głównie: aby było zdrowo, ale też żebym nie straciła na to mnóstwa czasu. Niestety, jak można się domyślać, mimo, że Polskę kocham jak swój kraj, z kuchnią polską od początku się nie polubiłam, jest bardzo tłusta. Ja odżywiam się dietą śródziemnomorską, może też dlatego, że pochodzę z kraju, w którym panuje troszeczkę inny klimat, ale też uważam ją za najzdrowszą dietę pod kątem tego, że jest przeciwzapalna.

Zawsze dbałam o dietę, ale był taki jeden punkt zwrotny, kiedy to w krótkim czasie straciłam tatę przez bardzo agresywny nowotwór. I to był ten moment, w którym zaczęłam wszystko sprawdzać. Pochodzenie i jakość jedzenia, wszelkie etykiety… w tej chwili mam już listę sprawdzonych produktów, bez cukrów prostych, a czasami etykieta „bio eko” nie ma żadnego znaczenia. Oczywiście, próbuję nowych rzeczy, teraz jest już łatwiej, bo mam do sprawdzenia tylko jedną etykietę, a nie cały koszyk produktów. Staram się nie kupować produktów przetworzonych, w miarę możliwości. Mam w domu ośmiolatkę, która nie jest wyjątkowa w tym, że lubi słodycze, więc od początku przyzwyczajałam ją do czekolady 90% kakao i ona to lubi, bo dla niej to jest normalne, bo zawsze dostawała taką. To nie jest tak, że całkowicie jej zabraniam, czasem jesteśmy gdzieś, ktoś zaoferuje, pozwalam i ona sama chętnie się poczęstuje. Dla niej po prostu czekolada gorzka 90% jest normalnym przysmakiem. I też mam takie podejście, że gdybym trzymała wszystkie te resztki czekolad w domu, a uważam, że cukier jest strasznym wrogiem naszego zdrowia, nawet nie jesteśmy świadomi, że nakłada się na nasze zdrowie długofalowo, a jeśli nie masz w domu takich produktów, masz mniejsze szanse na sięgnięcie po nie. Natura człowieka taka jest, ja sama jestem w stanie sięgać po nie i jeść, jeśli są w pobliżu. 

AC: Pojawiła nam się tutaj właśnie prośba, może Wy na Waszej stronie nikalab.pl mogłybyście udostępnić taką listę produktów rekomendowanych przecież Ciebie – jako lekarza? 

NN: Mogę to zrobić! Zamieścić wszystkie produkty przeze mnie sprawdzone i wiem, że są tip-top! 

AC: Chętnie sama sprawdzę! Jak mówimy o Omega-3 - wiemy, że możemy pozyskać go z oleju lnianego i z ryb, ale wiemy też, że ta żywność w obecnych czasach jest często bardzo słabej jakości. Z jednej strony pragniemy pozyskiwać składniki z żywności, a z drugiej strony wiemy, jak bardzo te ryby są teraz zanieczyszczone. I wpadamy w błędne koło, chcemy pozyskiwać zdrowie z diety, ale teraz idź i znajdź to, co rzeczywiście nam to da…

NN: Zaczęłabym od tego, jak mamy kilka rodzajów ryżu na półce sklepowej, tak samo jest ze składnikami: witamina D nierówna witaminie D, kilka form kwasów Omega-3 na rynku… mam odczucie, że troszeczkę zmieniliśmy podejście, choć nie jestem dumna ze swoich wygórowanych oczekiwań, jednakże mam poczucie, że zaczynamy czytać etykiety na jedzeniu. Musimy zwracać uwagę nie tylko na termin ważności, ale też wszystkie składniki. I tak jak czytamy etykiety jedzenia, tak samo musimy czytać etykiety suplementów, które przyjmujemy codziennie! To dobrze, że leki są produkowane według bardziej restrykcyjnych zasad, ale to suplementy przyjmujemy codziennie.

AC: Jak zatem nie regulować tego, co organizm otrzymuje każdego dnia?

NN: Dobrym przykładem wagi pochodzenia składnika jest przykład kwasów Omega-3. Wiele osób o tym nie wie, że ryby posiadają kwasy Omega-3 DHA i EPA tylko dlatego, że spożywają algi. Każdy zawsze mówi „ale ja jem ryby!”, a popatrzmy na to, na ile te ryby są zanieczyszczone. W ostatnim czasie zmagaliśmy się przecież z katastrofą na Odrze, ogromna przykrość, ale my po prostu nie wiemy, co jemy. W nikalab celowo mamy wegańskie składniki, ja osobiście definiuję się jako flexitarianka, bo czasami zdarza mi się zjeść dobrej jakości mięso, ale nadal – i też w przypadku Omega-3 – rekomendujemy przyjmowanie składników pozyskanych z roślin, jak tutaj – z alg. Nie wiem czy wiesz, ale 90% witaminy D dostępnej na rynku pochodzi z lanoliny. Jej dokładnym źródłem jest sebum z owczej wełny, nie chcę tego dobitne obrazować, ale pozyskanie witaminy D z owcy jest procesem okrutnym. Już samo strzyżenie nie jest etyczne, a druga sprawa to detergenty, którymi ta wełna jest potraktowana, w późniejszej fazie jest ona wystawiana na działanie promieni UV. Cały ten proces jest dla mnie po prostu przerażający i sama nie chciałabym przyjmować do swojego organizmu czegoś takiego. Istnieje za to alternatywa! Ta sama forma chemiczna, najlepsza, o nazwie cholekalcyferol, pochodzi z alg. Dlaczego zatem producenci decydują się na pozyskiwanie witaminy D z lanoliny? Bo jest to tańsza opcja. Algi są bardzo wydajne w produkcji, nie są zanieczyszczone, toteż rekomenduję sprawdzanie składników również pod kątem ich pochodzenia. Kolejna rzecz to dawki, które też są niekiedy przerażające. Kiedy patrzę jako lekarz na rekomendowane dawki danych substancji, to nazywam je – brzydko, ale powiem – końskimi dawkami. Nie powinniśmy przyjmować najwyższych możliwych dawek, a tendencja na rynku temu przeczy. Jako lekarz muszę zaalarmować, że przyjmując suplementy z najwyższymi możliwymi dawkami substancji może być bardzo niebezpieczne, taka suplementacja przy dłuższym stosowaniu może niezwykle obciążyć organizm, naszą wątrobę i zrobić nam jeszcze większy problem niż mieliśmy. Drugą skrajnością są niskie dawki, żeby nie było, że tylko zbyt duże są problemem. Nie ma sensu podawać organizmowi czegoś, co w żaden sposób na niego nie wpłynie. Jeśli dawka np. kwasu foliowego jest mniejsza niż rekomendowana norma, nie da nam ona żadnych korzyści. Podkreślam – dawka danego składnika musi być optymalna, nie za duża, nie za mała i co bardzo ważne – ma być ustalona na podstawie badań naukowych. 

AC: No właśnie, moim zdaniem w ogóle powinniśmy wykonać badania, zanim rozpoczniemy jakąkolwiek suplementację. Żeby sprawdzić w jakich sferach nasz organizm potrzebuje wsparcia. Pamiętam, wiele lat temu pisałam na uczelni pracę na temat witaminy D i jej niedoborów i nic się nie zmieniło, nadal mamy za małą wiedzę, jeśli chodzi o jakość, bardzo rzadko badamy jej poziom w naszym ciele. Ta świadomość, że jest to witamina rozpuszczalna w tłuszczach, potrzebny jest tłuszcz, jedzenie, a co, jeśli cholesterol jest w danym przypadku do góry nogami? Tak jak mówisz, to jest cała układanka…

NN: Wszystko zależy od tego systemu, nie mówię tu tylko o Polsce, mieszkałam też w innych krajach i dane było mi to zauważyć, nadal nie spoglądamy na zdrowie holistycznie. Marzą mi się takie centra skupione zarówno na medycynie konwencjonalnej i niekonwencjonalnej. Często odbijamy się od lekarza do lekarza, a ośrodki te opierałyby się jednym lekarzu prowadzącym danego pacjenta, który będzie znał całą jego historię leczenia. Dzięki znajomości pacjenta, lekarz miałby szansę porównać wszystkie wyniki na przestrzeni lat i byłby w stanie wyciągnąć inne wnioski. Ustawowo mówi się, że lekarz specjalista ma 15-20 minut na jednego pacjenta i nie ma szans zebrać wszystkich potrzebnych danych, przeprowadzić na tyle szczegółowego wywiadu, by dowiedzieć się, o co chodzi. Jeśli nie widzimy całej historii leczenia, ciężko jest postawić diagnozę, a pacjenci często nie tyle, że nie chcą, co nie mają świadomości, że coś, co robią albo coś, co przyjmują stwarza dany problem i nie mówią o tym lekarzowi. 

AC: Czyli też jesteś zdania, że zanim rozpoczniemy suplementację, należy badania wykonać, ale też w ogóle, że ważnym jest, żeby się badać i sprawdzać swoje parametry. 

NN: Oczywiście, jestem jak najbardziej, jako lekarz myślę, że badania są bardzo ważne i mocno to podkreślam, tylko może w trochę inny sposób to definiuję: wiele osób, z którymi rozmawiam robi profilaktyczne badania i mi to przeszkadza z tego względu, iż uważam, że profilaktyka to to, co my robimy dla siebie na co dzień. Badania profilaktyczne są ważne, trzeba je robić raz na rok, jeśli cierpisz na jakieś choroby trzeba je robić nawet częściej, ale z drugiej strony, badania to dla mnie punkt sprawdzenia, ocena naszego zdrowia, jak ten organizm poradził sobie w tym roku.

Zatem nie siedzimy bezczynnie cały rok i tylko raz robimy badania sprawdzające, bo jeśli nie została wprowadzona zdrowa dieta, nie wystąpiła przez rok żadna zmiana, aktywność fizyczna czy uzupełnienie braków z poprzednich badań oraz jeśli nasza odporność na stres spadała, te kolejne badania wypadną jeszcze gorzej.

Czasami śmiejemy się w środowisku lekarskim, że jeśli nie wiadomo, jaka jest diagnoza to na pewno chodzi o stres. I jest w tym wiele prawdy, ponieważ stres ma wpływ na wiele procesów w naszym ciele, a wystawiony na długo trwający stres organizm zaczyna inaczej działać. Zwykły stres w krótkim interwale działa dobrze na nasze zdrowie, ale przy długo trwającym stresie te skutki dla organizmu są straszne. Zatem, zalecam badania, ale inwestujmy też w te działania na co dzień: jedzenie, mądra suplementacja, ruch, relaks oraz sen. Zawsze, kiedy mówię „aktywność fizyczna” to pierwsza wymówka to „nie mam czasu” - ja wiem, że nie mamy czasu, ale nawet ten spacer to już jest aktywność fizyczna. Jeśli pójdziesz do pracy na piechotę albo chociaż użyjesz schodów zamiast windy, to też jest jakaś aktywność. 

AC: Nina, jakie składniki należy suplementować stricte w naszej strefie klimatycznej? 

NN: W naszym interdyscyplinarnym zespole, w którym pracowaliśmy nad nikalab, opieraliśmy się głównie na danych dotyczących mieszkańców głównie obszaru geograficznego Polski i też na tym się teraz skupię. Z tego właśnie względu wspomniałam o 90% cierpiących na niedobór witaminy D, u których powinna być ona suplementowana. Kwasy Omega-3 jak najbardziej, witamina B12 – wiadomo, konieczne są badania, ale wiele osób zmaga się z jej niedoborem
z różnych powodów. Cholina to składnik, który również daje wiele korzyści i zalecam ją do suplementacji. No i na koniec kwas foliowy, który zazwyczaj kojarzony jest z kobietami w ciąży i owszem, jest on wówczas bardzo ważny. Badania pokazują natomiast, że jest on niezbędny na różnych etapach życia kobiety, także polecam go stosować, gdyż w ostatnich czasach zauważa się jego spore niedobory.

Bardzo istotne są też dodatki, które zawsze mnie przerażają. Powiedziałyśmy o dawkach, o formach chemicznych, ale dodatki to również sfera, która mnie osobiście przeraża. Może jestem zbyt wrażliwa na punkcie czytania etykiet, ale kiedy szukałam suplementu dla siebie, nie w Polsce, żeby nie było, że Polska jest w tym aspekcie wyjątkowa, zauważyłam jak mnóstwo dodawanych jest tych dodatków przez różnych producentów. To nie są substancje aktywne, to są zazwyczaj substancje pomocnicze, ale słowo „pomocnicze” oznacza, że mają one za zadanie przedłużyć termin ważności albo sprawić, by ten produkt dobrze wyglądał. To jest przykre, bo w wielu produktach, nawet tych uznawanych za premium, możemy znaleźć sole magnezowe kwasów tłuszczowych, dużo gumy ksantowej, dwutlenek tytanu, difosforany, fosforany, gumę guar i te wszystkie składniki, które mogą człowiekowi szkodzić. Mogą alergizować, podrażniać błonę śluzową jelita, powodować stany zapalne, choroby autoimmunologiczne czy też prowokować przedwczesne starzenie się. Zatem to są poważne rzeczy powodowane dodatkami, dlatego należy uważnie czytać drobny druczek, bo jest to bardzo ważne dla naszego zdrowia. Ostatnim przykrym przykładem jest barwnik E171, jego inną nazwą jest dwutlenek tytanu, był on dodawany do mnóstwa produktów, nie tylko suplementów. Do leków, kosmetyków, nawet pasty do zębów. Był legalny. W maju 2021, wyszło, że jest on zabroniony ze względu na właściwości rakotwórcze. Człowiek jako najbardziej świadoma istota żyjąca na Ziemi postanowiła wciskać przez wiele lat drugiemu człowiekowi składnik, który po latach okazał się rakotwórczy. Co więcej, zakaz powstał, natomiast produkty produkowane do maja 2021 roku zostały na półkach sklepowych. Zatem jeszcze teraz przez rok czy dwa będziemy kupować produkty, które zawierają tenże składnik. Dlatego warto czytać etykiety, bo już udowodniono, że dwutlenek tytanu jest szkodliwy dla zdrowia. W nikalab nie dodaliśmy żadnych zbędnych dodatków, bo skoro w kwestii E171 zaistniała taka sytuacja, to zaraz może się okazać, że każdy inny powszechnie dodawany dodatek jest szkodliwy. W przyjmowaniu suplementów liczy się tylko substancja aktywna. 

AC: Tym bardziej, że jest to dokładanie pracy naszej wątrobie, która prowadzi pięćset funkcji, całą fabrykę procesów, metabolizuje nasze emocje, więc już jej nie dokładajmy E171, 172, 138… 

NN: Nasza wątroba to laboratorium naszego organizmu, ale to nie oznacza, że mamy ją dodatkowo obciążać z różnych źródeł.

AC: A gdzie, Twoim zdaniem, powinny docierać nasze suplementy, żeby najlepiej się wchłaniały? Aby uzyskać z nich jak najwięcej. 

NN: Niewielu zdaje sobie sprawę, że żołądek nie jest najbardziej przyjaznym środowiskiem do wchłaniania substancji odżywczych. Kwasy żołądkowe niszczą niektóre witaminy i minerały. Tabletki, które obecnie mamy na rynku, w większości przypadków zaczynają się rozpuszczać już w żołądku. W nikalab chcieliśmy połączyć trzy filary - medycyna, technologia i farmacja, naszym celem była kapsułka, która proces rozpuszczania się rozpocznie dopiero po 40 minutach od przyjęcia. Aby miała szansę dotrzeć do jelita cienkiego, gdzie ma optymalne warunki do „oddania” organizmowi składników odżywczych. Wszystkie składniki odżywcze, czy to z jedzenia czy z suplementów, wchłaniane są przez organizm w jelicie cienkim. 

AC: Jak najlepiej, najłatwiej zbadać sobie poziom kwasów Omega-3 we krwi? 

NN: Omega-3 jest ciężka do zbadania, to jeszcze nie jest diagnostyka, która nam coś pokaże, ale ujmę to tak, że wypadałoby ten składnik przyjmować. Jeśli chodzi o badania, skonkretyzuję jeszcze: raz na rok należy wykonywać podstawową morfologię, ale polecam też płatne rodzaje badań – witaminę D, B12, żelazo, ale nie samo żelazo, ale też ferrytynę, która jest swego rodzaju rezerwą dla żelaza, a ponadto – glukoza, insulina, bo coraz więcej osób cierpi na cukrzycę. Często nawet nie jesteśmy świadomi, że dany produkt może zawierać cukier, nie jest traktowany jako wyrób słodki, a jednak zawiera cukier, np. ketchupy. 

AC: A jak jest z magnezem? 

NN: Magnez jest jednym z makroelementów, który należy suplementować, a szczególnie u osób mocno aktywnych. Trzeba niestety uważać na formę magnezu, ponieważ istnieje wiele form, które kompletnie nie działają. Oprócz formy, zwracamy uwagę również na dawkę. Ja w ogóle uważam, że magnez powinien być przyjmowany jako oddzielny produkt, nie jako składowa jednego suplementu. Co do badań, raczej nie zalecałabym regularnego sprawdzania poziomu tego makroelementu, ewentualnie u osób, które czują, że mają już jakiś problem z nerwami, pojawiają się jakieś objawy. Fajnie jest również zbadać poziom kwasu foliowego, szczególnie u kobiet starających się o dziecko, tak samo TSH, który daje wstępny obraz stanu tarczycy. Jestem również zwolenniczką wykonywania corocznego USG tarczycy. Wyjątkowo polecam także badanie amylotransferazy, które pokazuje nam, jak działa nasze wewnętrzne laboratorium, czyli wątroba. Podkreślę również lipidogram, bo jestem osobą, która uprawia sport, staram się jeść zdrowo, ale mam gen, który niesie za sobą hipercholesterolemię. Cholesterol też jest dla nas zabójczy, a dzięki fastfoodom i prostym cukrom, często okazuje się, że wśród całej populacji podwyższony poziom cholesterolu jest bardzo powszechny. 

AC: Powiedziałaś, że zalecasz przyjmowanie kwasów Omega-3, nawet jeśli nie do końca mamy możliwość ją zbadać. A wspomniałaś jeszcze, że dla ciebie najlepszym źródłem tychże kwasów są algi…

NN: Tak, algi są pierwszym źródłem, a ryby są jedynie pośrednikiem. Lepsza jakość tego składnika znajduje się po prostu u źródła, a jakość tę określa wskaźnik totox. Określa jakość oraz potencjał utleniania się oleju. Europejski Urząd Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) uznaje, że taki bezpieczny kwas Omega-3 powinien mieć wskaźnik totox o wartości maksymalnej 25. Im mniejszy wskaźnik totox, tym zdrowszy kwas Omega-3. W nikalab możemy pochwalić się wskaźnikiem totox o wartości 3. Warto to sprawdzać, ponieważ aż 50% preparatów z Omega-3 na rynku mogą mieć totox wyższy niż 25. A ze względu na codziennie rosnące nowe marki suplementów, Główny Inspektorat Sanitarny nie jest w stanie sprawdzić ich wszystkich. Zatem tutaj apel o świadomość konsumencką: warto sprawdzać, warto czytać, poszerzać swoją wiedzę i kontrolować, co się przyjmuje. Druga istotna rzecz to niski standard produkcji. To jest taki powszechny problem dotyczący suplementów diety, ponieważ prawo ma bardzo niskie wymagania w stosunku do produkcji suplementów. W efekcie powstają produkty słabej jakości.

Czytając statystyki, dowiedziałam się, że w zeszyłam roku GIS przebadał zaledwie 5% nowych produktów na rynku suplementów w Polsce. Warto zwracać uwagę, gdzie są produkowane nasze suplementy. Przy tworzeniu nikalab bardzo ważnym było dla mnie, żeby nasz produkt był produkowany w miejscach z certyfikatem GMP, obowiązującym leki. Są to zakłady spełniające najwyższe standardy farmaceutyczne. Wspaniale, że wspomniałaś o badaniach jakości, ponieważ polskie prawo wymaga tylko dwóch badań. Bardzo łatwo jest zatem, wprowadzić suplement na rynek, bo koniecznym do wykazania jest jedynie poziom zanieczyszczenia metalami ciężkimi oraz czystość mikrobiologiczna. Tyle, dwa badania i możesz mieć swój suplement na rynku. W nikalab mamy rozszerzenie tych wymagań i uważam, że każdy producent powinien je stosować. My badamy nasze suplementy jak leki. Często podkreśla się badania w niezależnych laboratoriach, ja uważam, że należy to rozszerzyć na dwa poziomy: badania w zakładzie produkcyjnym, a potem jeszcze badania w niezależnych laboratoriach, bo wtedy wiedza pochodzi z dwóch źródeł. Wiesz, czy składniki, które są wymienione na etykiecie są zawarte w produkcie, czy stabilność w okresie ważności też jest prawdziwa. 

AC: Powiedziałaś, o czymś bardzo cennym, a mianowicie, że każdy producent powinien udostępniać na stronie pochodzenie składników, badania naukowe, żeby to było transparentne i przejrzyste. Prawda jest taka, że w obecnych czasach, przy obecnym rynku każdy z nas mógłby pójść, zamieszać i zrobić własny suplement. 

NN: Niestety, zgadzam się z Tobą, ja prywatnie jestem bardzo transparentna i tak też staram się prowadzić firmę. Wszystkie badania, każde pochodzenie, pokazujemy nawet każdego dostawcę, bo sama jako konsument chciałabym móc sprawdzić, skąd dany składnik pochodzi. Jeśli nie masz nic do ukrycia, to uważam, że warto takie rzeczy pokazywać, a konsument ma wtedy spokój, wie, że przyjmuje produkt bezpieczny i skuteczny, bo ktoś już to wcześniej udowodnił. 

AC: No i co jeszcze mnie u Was ujęło to to, że patrzycie na ekologię. A ilość leków i suplementów, jakie są przez naszych rodaków spożywane i ilość śmieci produkowana przez tę okoliczność jest przerażająca, od tego zdrowieć na pewno nie będziemy. 

NN: Cały czas podkreślam, że najwyższą wartością powinien być sam suplement, to, co łykamy, ale mam też ten problem, że kiedy coś zamawiam, niezależnie czy to suplement czy inny produkt, to przychodzi do mnie milion pudełek, które nie są mi potrzebne. Niestety, na rynku utrwalił się taki mit, jakoby szkło miało być materiałem premium. Dane pokazują, że szkło jest eko materiałem, kiedy używany jest wielokrotnie. Natomiast, jeśli kupisz sobie soczek i od razu po wypiciu wyrzucisz szklaną butelkę do śmieci to nie jest to eko.

Tylko 20% zakupionego szkła trafia do recyklingu – to jest bardzo mało. Co z pozostałymi 80%? W transporcie szkła uwalniana jest ogromna ilość CO2, jeśli dobrze pamiętam z badań: jedna szklana butelka jest odpowiedzialna za wydzielenie równowartej ilości CO2 co siedemnaście butelek plastikowych. Żeby nie było, nie jestem zwolenniczką plastiku, ale są alternatywy! Dla mnie jako osoby bardzo eko-świadomej, ludzkie zdrowie jest nierozerwalnie połączone ze zdrowiem naszej planety. Dbasz o siebie – organizm da Ci zdrowie. Dbasz o swój samochód – posłuży Ci przez lata. Dbasz o planetę – planeta odwdzięczy Ci się swoimi darami. Jeśli o coś dbasz, to odwdzięczy Ci się swoim dobrem przez lata, ale bardzo często zapominamy o dbaniu o naszą planetę. W słoiczkach nikalab mamy materiał kompostowalny. Nie wiem, czy wiesz, ale jest różnica między „kompostowalny” a „biodegradowalny”. Ja sama, przed założeniem nikalab, nie miałam pojęcia, że ta różnica istnieje. Dopiero, gdy zaczęłam się zagłębiać, zrozumiałam, że w przypadku biodegradowalnych produktów, okres rozkładu może trwać nawet tysiąc lat. Przy okazji są to materiały nieorganiczne i istnieje tu ryzyko pozostawiania toksyn w glebie. A materiały kompostowalne, pozostawiające po sobie materię organiczną, w odpowiednich warunkach rozkładają się w 6 miesięcy. Dodatkowym plusem jest to, że rozkładające się materiały kompostowalne tworzą swego rodzaju bio-hummus, oddają glebie składniki mineralne, na których z powodzeniem wyrosną nasze marchewki. Nasz słoiczek, stworzony z trzciny cukrowej, możemy ze spokojną głową wyrzucić do kompostownika. Zatem uważam, że jeśli chcemy żyć jak najdłużej na naszej planecie, jeśli chcemy, aby gleba dawała nam zdrowe owoce i warzywa, musimy mieć tę ekologiczną świadomość. 

AC: Moja babcia zawsze mówiła „co zasiejesz, to zbierzesz” – odnośnie do wszystkiego, także naszego zdrowia. Nina, pięknie ujęłaś również kwestię badań profilaktycznych – to nie badania, a profilaktyka powinna być codziennie, ta higiena dnia codziennego pozwoli nam utrzymać zdrowie, samo się nie zrobi! Trzeba iść i świadomie, mądrze wybierać, czytać etykiety! Ale też chcę wspomnieć o tym szacunku do planety, nie, żeby od razu popadać w skrajności, ale nie zabijajmy tych ryb, zwierząt… 

NN: Tutaj nie popadajmy w paranoję, bo to też nie jest dobre, ale nawet małe kroczki, stawianie sobie celów też pomaga. Ja lubię wychodzić poza comfort-zone i owszem, wiem, że to jest wystawianie się na stres, wiem, że nie jesteśmy na ten stres odporni, sama nie jestem, ale lubię dodawać sobie cele, które na pierwszy rzut oka są nierealne, ale koniec końców stwierdzam, że „Tak! Poradzę sobie!”. Uważam, że krok po kroku jesteśmy w stanie zmienić świat, ale nie jedna osoba, tutaj musi zadziałać świadomość masowa. Musimy otwarcie rozmawiać, edukować się wzajemnie. 

AC: Tak, inspiracja i edukacja. Nie zakazy, nakazy i skrajności, tylko różnorodna dieta umiaru. Tak jak kanapka z masłem i pomidorem – będzie wyśmienita, złożona co prawda z tylko 3 składników, ale jeśli będzie to prawdziwy chleb, prawdziwe masło i prawdziwy pomidor to kanapka będzie przepyszna. Nina! Co jadłaś dziś na kolację? 

NN: Dziś na kolację jadłam kaszę kuskus, sałatkę… Ja mam w sobie ten „plus”, że nie lubię gotować. I gdy ktoś pokaże mi przepis i zobaczę, że zajmuje on więcej niż 20 minut to go nie robię. Ja lubię jeść „na surowo”, a to też jest zdrowe. Mam szczęście, że mój mąż dużo gotuje, lubi to robić, a ja uważam, że do gotowania trzeba mieć serce. W gotowaniu nie da się bez miłości. Ja jestem zwolenniczką tej sfery praktycznej, żeby było szybko i zdrowo. Zazwyczaj jest to kasza albo pełnoziarnisty makaron z jakąś sałatką, oliwą z oliwek, czasami tofu, wiele kombinacji warzyw, zatem raczej takie łatwiejsze dania. I też nie ukrywam, że może przez to, że tak jem, to jestem często głodna i często jem. Moja rodzina spędza bardzo dużo czasu
w kuchni. 

AC: To oznacza, że skoro Twój mąż gotuje Ci z miłością, to Ty z miłością i wdzięcznością to jesz! 

NN: Tak, tak, mam pomoc i bardzo to doceniam, że przy okazji wszyscy jesteśmy szczupli, a przez większość czasu rozmawiamy o jedzeniu.
Wydawca nie prowadzi działalności leczniczej.