Joanna Pietrusiewicz: Bardzo dużo kobiet doświadcza łamania praw, natomiast w kwestii przemocy sformułowanej przez naukowców jako przemoc porodowa, wskaźnik ten ma wartość około 20%. Brzmi lepiej niż 50%, ale nadal jest to bardzo duży odsetek kobiet, które doświadczają złego traktowania. Jak można tego uniknąć? Czasami nie ma sposobu. Jeśli ktoś pozwala innym na przekraczanie swoich granic, wówczas to się dzieje. Ze swojej strony należy w pierwszej kolejności zadbać o dobór miejsca, poczytać o szpitalach i placówkach z pozytywnymi opiniami, odwiedzić portal www.gdzierodzic.info, gdzie kobiety same tworzą ranking poprzez wypełnianie ankiety. Rocznie ankietę uzupełnia wiele tysięcy kobiet, za co jestem ogromnie wdzięczna. Dzięki tym odpowiedziom oraz wypracowanym przez nas algorytmom, tworzymy ranking dotyczący 10 obszarów, np.: pomoc w karmieniu piersią, swoboda rodzenia, opieka podczas cesarskiego cięcia, opieka poporodowa, przestrzeganie praw pacjenta.
Kolejną rzeczą, na którą również mamy wpływ, to wiedza. Świadomość na temat praw pacjenta, korzystania z tych praw i przede wszystkim – świadomość, że znajomość swoich praw nie jest roszczeniowością. Bardzo często spotykam się z tym słowem w Fundacji – w momencie dbania o swoje prawa kobiety czują się roszczeniowe. A ja Was zachęcam do tego, aby dociekać swoich praw, abyście wiedziały, co to znaczy prawo do informacji, czym jest ta informacja. Taką wiedzę powinno przekazywać się w szkole rodzenia. Osoba prowadząca zajęcia przygotowawcze powinna naświetlić wszelkie sprawy dotyczące zgody na procedury oraz z czym ta zgoda się wiąże. Personel szpitala doskonale zna nasze prawa, ale nasza osobista świadomość stawia nas na zupełnie innej pozycji.
Kolejną kwestią jest tzw. praca mentalna. Nasz stan umysłu i świadomość, że biały fartuch lekarza czy położnej oznacza partnerstwo i chęć niesienia nam pomocy. Personel szpitala nie jest od nas „wyżej”, mimo posiadanej wiedzy. Brak lęku i otwarcie na tę pomoc to pierwszy krok, który same musimy wykonać. Musimy mieć świadomość, iż w rękach lekarza nie jesteśmy przedmiotem, mamy prawo do głosu i nie musimy na wszystko się godzić. Warto z takiego prawa korzystać, a nasza psychika na pewno się za to odwdzięczy.
Moje doświadczenie pokazuje, że nie jest to dobra strategia. Po pierwsze to nie pomaga, ponieważ widać, że jesteśmy w tej relacji słabsze i można z nami robić, co się chce. Gorąco zachęcam do bycia asertywnym, mówienia jasno o swoich potrzebach: „Bardzo mi na tym zależy, aby zrobiła Pani...”, „Nie zgadzam się na to, proszę uszanować moje zdanie”. Takie jasne komunikaty i stawianie na kulturę osobistą jest najlepszym sposobem na obalenie strategii osoby zachowującej się niekulturalnie, opryskliwie i nieprzyjemnie. Po co możemy jeszcze sięgnąć? Są to prawne aspekty dotyczące naszej zgody i oczekiwań. Zawsze możemy prosić o wpis do dokumentacji medycznej – takie zdanie zawsze sygnalizuje „widzę, co tu się dzieje, nie zgadzam się na to”.
Mam takie poczucie, że strategia cichej myszki nie jest dobrą strategią. Ma ona konsekwencje w postaci głębokiej rany/urazu psychicznego, a jeśli sytuacja była wyjątkowo trudna – może prowadzić do ujawnienia się depresji poporodowej. Dlatego warto, kiedy czujemy, że nasze granice zostają naruszone, po prostu informować. Czasem te rzeczy, które się dzieją, wynikają z faktu, że jesteśmy bardzo różne. Dla jednej z nas zdrobnienia naszego imienia będą przyjemne i ciepłe, dla innych zaś – będzie to zapalnik, który tylko obniży samopoczucie psychiczne w trakcie porodu. To nie wynika ze złej woli tej osoby, lecz z doświadczenia, w którym często takie zwroty spotykały się z pozytywnym odbiorem.
W Polsce mamy coś takiego, co nazywa się „plan porodu”. To dokument, który jest załączony do dokumentacji medycznej w szpitalu – gorąco zachęcam do jego wypełniania. Taki plan jest dostępny na portalu www.gdzierodzic.info. Odpowiadając na załączone w nim pytania, generujemy swój własny, prywatny plan porodu i wraz z nim udajemy się do placówki, w której poród ma się odbyć.
Dlatego warto wybrać szpital, w którym plan porodu jest realizowany i respektowany. Listę takich miejsc również znajdziecie na www.gdzierodzic.info. Sytuacja szpitali w Polsce jest bardzo mocno zróżnicowana i nieprawdą jest, że wszędzie jest tak samo. Jedyny wpływ jaki mamy, to upewnić się co do miejsca, na które się decydujemy. Natomiast sam fakt, że plan porodu zostanie wygenerowany, uzupełni w przyszłej mamie wiedzę, pozwoli zobaczyć, co jest dla niej najważniejsze. Wtedy będzie w stanie sprawdzić poszczególne elementy w danym szpitalu i zrezygnować z tego, który nie zapewnia najistotniejszych kwestii. Plan porodu to jedynie lista oczekiwań, on do niczego nas nie zobowiązuje. Jeśli zaznaczymy, iż zgadzamy się na nacięcie krocza, mimo wszystko – przed samym zabiegiem – osoba wykonująca nacięcie musi zapytać nas o zgodę.
Pracując w szkole rodzenia przekonałam się, że wszystkie kobiety uważają, iż chcą tego samego, że jest to oczywiste, czego kobieta rodząca potrzebuje. Oczywiście, każda z nas chce urodzić zdrowe dziecko, natomiast cała reszta to bardzo indywidualne sprawy. Od obecności partnera, poprzez rodzaj porodu – to wszystko zmienia się wraz z każdą kolejną pacjentką. Fajnie, jeśli uda nam się znaleźć szpital, który odpowie na wszystkie nasze najważniejsze potrzeby.
Najczęściej kobiety nie wiedzą o istnieniu dokumentu o nazwie Standard Organizacyjny Opieki Okołoporodowej, który jest rozporządzeniem Ministra Zdrowia, a co za tym idzie, są to nasze niezbywalne, podstawowe prawa dotyczące ciąży, porodu i połogu. Kolejne kwestie to: prawo do informacji i prawo do wyrażania zgody i odmowy. To są bardzo ważne prawa pacjenta, o których nie tylko powinniśmy wiedzieć, ale musimy być ich pewni. Jesteśmy wolnymi osobami, mamy wolną wolę, której nikt nie może nam zabrać. W przypadku porodu szpital figuruje jako miejsce świadczenia usługi, chcemy tam urodzić nasze dziecko, ale nadal jesteśmy człowiekiem. Rolą lekarzy i położnych jest przedstawienie nam sytuacji taką, jaka jest, rozwianie wątpliwości i określenie ewentualnych konsekwencji. Konsekwencje ponoszone są finalnie przez pacjenta, nie przez lekarza, dlatego to pacjent decyduje o sobie sam.
Najistotniejsze prawa to:
Chciałabym odnieść się jeszcze raz do Standardu Organizacyjnego Opieki Okołoporodowej: mamy taki katalog świadczeń, rodzajów wizyt, które gwarantuje nam prawo. To, czego kobiety często nie wiedzą, to fakt, iż od 21. tygodnia ciąży mogą korzystać z opieki swojej położnej środowiskowej. Warto z tego korzystać i zatroszczyć się o to, aby znaleźć swoją położną w okolicy. Położna środowiskowa może pomóc w przygotowaniach do porodu, bardzo często są to osoby, które same prowadzą szkołę rodzenia.
Co więcej, Standard Opieki Okołoporodowej mówi, że naszą ciążę może w 100% prowadzić położna. Prawo polskie określa, że ukończenie studiów położniczych kwalifikuje do prowadzenia ciąży. Położna przez kilka lat na Uniwersytecie Medycznym kształci się w kierunku wspierania naszego zdrowia podczas wymagającego czasu, jakim jest ciąża. Nie bójmy się tego powiedzieć – wiedza położnej o porodzie naturalnym, jego fizjologii nierzadko przewyższa wiedzę lekarza, który z kolei jest wykształcony do tego, by leczyć. Zadaniem położnej jest wychwycenie momentów, w których sytuacja odbiega od normy i zaalarmowanie lekarza o swoich wątpliwościach. Jest to, moim zdaniem, idealny system i w Fundacji bardzo o to walczymy, aby ten system się utrzymał. Położna ma więcej czasu i fizycznych możliwości, aby przeprowadzić poród w sposób jak najbardziej naturalny, niezagrażający zdrowiu dziecka i mamy. Lekarz niestety nie ma czasu na spędzenie 10 godzin w jednej sali i sprawowanie całościowej opieki nad kobietą rodzącą. Tak też przygotowuje się młodych lekarzy do pracy – mają działać i to jak najszybciej. Taki pośpiech nie zawsze sprawdza się w sytuacji porodu, kiedy np. jesteśmy bardziej nerwowe, podburzone obecną sytuacją. Położna analizując nasz stan, zachęci nas do napicia się herbaty, ochłonięcia czy rozmowy i da nam czas na uspokojenie układu hormonalnego.
Taką najbardziej charakterystyczną różnicą w prowadzeniu porodu jest tzw. efekt izby przyjęć. Gdy rozpoczynają się pierwsze, regularne skurcze zaczynamy w popłochu zbierać się do szpitala. Wraz z przekroczeniem jego drzwi – skurcze nagle mijają. Wynika to z wysokiego poziomu adrenaliny we krwi, a zadaniem położnej jest przygotowanie i pozwolenie nam na zorganizowanie się w nowym miejscu (sali porodowej) i jak największe uspokojenie naszego organizmu przed wysiłkiem. Lekarze natomiast działają. Założenie zarówno w Polsce, jak i na całym świecie jest takie same – położna zajmuje się fizjologią, lekarz zaś leczeniem nieprawidłowości. To nie znaczy, że położna ma niższe kompetencje – ma je zupełnie inne, ale równe tym, które posiada lekarz.
W przypadku zdecydowania się na prowadzenie ciąży przez położną, tak czy siak widujemy się z lekarzem co najmniej 3 razy w ciągu całej ciąży.
Naszym prawem jest dostęp do metod łagodzenia bólu – farmakologicznych i niefarmakologicznych. Tu niestety polskie prawo stawia nam kropkę. Nie mamy zagwarantowanego prawnie znieczulenia zewnątrzoponowego i myślę, że na razie nie będziemy go miały. Jest to bardzo smutna informacja, a wynika ona z tego, że mamy za mało anestezjologów i jeśli miałby to być zapis prawny – ogromna liczba szpitali zniknęłaby z mapy Polski. Są całe województwa, w których kobiety nie mają dostępu do znieczulenia zewnątrzoponowego. Co prawda, NFZ refunduje kwotę znieczulenia, lecz nadal znieczulenie na życzenie często nie dochodzi do skutku, właśnie ze względu na brak personelu. Nie zmienia to faktu, że szpital powinien mieć opracowaną procedurę łagodzenia bólu. Na początku akcji porodowej, pacjentka powinna być poinformowana o dostępnych możliwościach.
To, co ma wpływ na odczuwanie bólu podczas porodu, to atmosfera. Czy czujemy się bezpiecznie? Czy potrzebujemy towarzystwa? Czy samotność potęguje nasz ból? Mam ogromną nadzieję, iż po pandemii większość szpitali już otwiera na nowo możliwość porodów z bliskimi. Mówię „bliskimi” ponieważ wcale nie musi to być nasz partner. Może być to przyjaciółka, mama – czyli po prostu ktoś, przy kim czujemy się bezpiecznie i komfortowo. Kobiety bardzo często przy porodzie z partnerem, odczuwają potrzebę opiekowania się nim, aby on również czuł się komfortowo. Podczas porodu nie ma na to miejsca. Poród to jest moment, w którym kobieta zajmuje się sobą, a wszyscy inni mają za zadanie jej pomagać.
Obecność osoby bliskiej daje poczucie bezpieczeństwa i możliwość skupienia się na rodzeniu. W naszym organizmie dzieje się wtedy prawdziwa magia, hormony szaleją i wpływają na siebie wzajemnie. To również moment, w którym fizjologia jest mocno uzależniona od zdarzeń zewnętrznych. Przyjazność personelu, możliwość całkowitego komfortu fizycznego, swobodnego poruszania się po sali, wejścia do wody, a także intymność tej sytuacji – te wszystkie czynniki zewnętrzne wpływają na odczuwanie bólu i nie zawsze pomoc farmakologiczna jest niezbędna. To również wiedza, z którą powinnyśmy się zapoznać i liczyć – nie zawsze znieczulenie jest tym najlepszym wyjściem.
Jest to trudne pytanie. Ja nie zachęcam do tego, aby tak było. Raczej zachęcam do przypominania kobiecie rodzącej, co jest dla niej najważniejsze, na czym zależało jej przed rozpoczęciem akcji porodowej i co było ustalone wcześniej. Do tego, abyśmy same podejmowały działania w trakcie porodu i z całego wydarzenia wyszły z poczuciem sprawczości, z myślą „ja to zrobiłam, to ja tego dokonałam”. Poczucie zwycięstwa jest nam potrzebne do tego, abyśmy w momencie przytulenia dziecka po porodzie, miały siłę, aby się nim zajmować. Doświadczone porodem kobiety przyznają, że w przypływie miłości i emocji poporodowych, całe ich zmęczenie zniknęło. To jest właśnie to poczucie siły wypływające z tego wydarzenia.
Poród jest takim doświadczeniem, w którym nie możemy zostać pozbawione poczucia sprawczości. Przygotowując mężczyzn do porodów rodzinnych, zawsze podkreślam potrzebę schowania męskości do kieszeni. Mężczyźni często czują się odpowiedzialni za swoją rodzinę/partnerkę, a w obliczu porodu nie powinni unosić się swoim działaniem. Kobietę rodzącą należy pytać, okazywać mądre wsparcie, aby budować potencjał, a nie go tłamsić.
Napisała: Hanna Borowska
Redaktorka, dziennikarka, science writerka, certyfikowana konsultantka ds. żywienia. Macierzyństwo sprawiło, że zainteresowanie tematyką zdrowotną zmieniło kierunek jej ścieżki zawodowej. Odbyła kilkanaście szkoleń i kursów w kraju i za granicą z zakresu dietetyki, medycyny funkcjonalnej, aromaterapii. Pasjonuje ją niezbadana moc mikrobiomu człowieka. Ukończyła z wyróżnieniem Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Przez wiele lat związana z Euroradio.fm.
Gość: Joanna Pietrusiewicz
Kapsułka nikalab zachwyca nie tylko wyglądem, ale też swoim działaniem. Przy jej produkcji zastosowaliśmy 2 innowacyjne technologie - DRcaps® i DUOCAP®. DRcaps®...
Twoja opinia może zostać wykorzystana w naszej reklamie. Przeczytaj więcej w naszym Regulaminie. Także w opiniach dbamy o transparentność. Weryfikujemy czy pochodzą od regularnych klientów (nie osób z nami współpracujących) oraz czy są zgodne z przepisami prawa mającymi na celu ochronę konsumentów.